Do tej pory podczytywałam sobie bez rejestracji, jednak napotkał nas problem i nie wiem co robić
Gdy poznałam męża, miał 2 kotki - obecnie około 8 letnie. Jedną miał od malutkiego kociaka (wychowywała się kilka lat z małym psem i żyli w dużej przyjaźni), po czym mąż się przeprowadził i został z samym kotem. Postanowił więc poszukać jej towarzystwa - przygarnął z olx mniej więcej równolatkę (wtedy miały po 3 lata), jednak nie miał pojęcia o dokoceniach i mieszkał w kawalerce - koty po prostu zaczęły od razu żyć razem. Po 5 latach ich relacja wygląda tak, że tolerują swoją obecność, maksymalne ich zbliżenie przy leżeniu to powiedzmy 30 cm, potrafią obie podejść na mizianie do któregoś z nas, ale interakcji praktycznie żadnej.
I tak sobie żyliśmy w czwórkę, kiedy dwa tyg temu na naszym podwórku tata znalazł malutkiego kociaka - ok. 5 tygodniowego. Zabrał go do domu, nakarmił szynką, no i nastało pytanie co dalej.
Postanowiliśmy z mężem mu zrobić mały dt - mamy warunki na izolację, mała kotka siedziała tydzień zamknięta w dużym pokoju, mnóstwo rzeczy do zabawy, własny nowy drapak. Rezydentki w naszej sypialni, gdzie spędzają większość czasu. My przenosiliśmy zapachy, wypuszczaliśmy na zmianę na neutralny teren (korytarz), później obserwacja przez rezydentki w otwartych drzwiach. Może zbyt szybko nastąpiła konfrontacja na tym korytarzu, efekt jest obecnie taki że rezydentki syczą z daleka, malutka się do nich rwie, a one uciekają. Mała totalnie zero strachu i stresu.
Wróciliśmy do izolacji, choć jest ciężko, bo Mała coraz śmielsza i próbuje miedzy nogami odwiedzać pokój rezydentek. Popołudnia i wieczory spędzamy oddzielnie - ja w pokoju z Małą, mąż z rezydentkami w sypialni, na zmianę otwieramy im korytarz. Śpimy z dużymi, najczęsciej w łóżku, ale gdy Mała nad ranem budzi się sama w pokoju i skamle, to mąż idzie na te kilka godzin do niej (nie wiem jakim cudem on to słyszy, ja śpię jak zabita

Wystawiłam ogłoszenie na wielu grupach, kocich i lokalnych, ale szukamy odpowiedzialnego domu, a kilka odpowiedzi, które uzyskałam, od razu biły brakiem wiedzy na temat kotów

Nasze rezydentki są bardzo leniwe, to typowe kanapowe koty (u jednej walczymy z otyłością). Kociak jest dla nich za młody. Nie ukrywam, że odczuwamy też oboje ilość zaangażowania, którego wymaga ta sytuacja. Mąż proponuje przygarnąć drugiego kociaka, żeby Mała miała towarzystwo i nie musielibyśmy poświęcać jej aż tyle uwagi, mamy na to warunki lokalowe i dalibyśmy radę je utrzymać. "Problem" jest tylko taki, że za 3 miesiące urodzi nam się dziecko, i to nie kocie

Nie wiem co robić. Nie ukrywam, że najchętniej bym ją zostawiła z nami, choć martwię się, że takie wychowywanie w długiej izolacji i niechęć starszych kotek sprawi, że mała także wyrośnie na taką anty-kocią, więc zgodnie z rozsądkiem szukamy domku, ale nikt się nie zgłasza, a pomysł na czwartego kota w perspektywie płaczącego bobasa wydaje się szaleństwem

W sumie nawet nie wiem jakiej porady oczekuję, po prostu chciałam się tym z kimś podzielić, kto także kocha koty.
Na osłodę przesyłam zdjęcie naszej MIni.
