Wczoraj odszedł mój Kot

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro gru 20, 2023 16:19 Wczoraj odszedł mój Kot

Piszę tu bo muszę się wygadać i potrzebuję słów pocieszenia.

Mamy (mieliśmy) 4 koty i psa. Mieszkamy w bloku, więc możecie sobie wyobrazić ten zwierzyniec. Niemniej jednak o wszystkie zwierzęta dbaliśmy i kochaliśmy.

Jego oficjalne imię to Tomek, ale mówiliśmy na niego Maluszek. Chorował od najmłodszych lat, a za wszystkim prawie zawsze stały zęby. Zawsze schemat wyglądał tak samo: przestawał jeść, zwijał się w kulkę i nie reagował na nic, a z pyszczka śmierdziało. Jechaliśmy do weta który dawał antybiotyki, a gdy zapalenie się w miarę minęło, usuwał mu bałaganiące zęby, po czym kot wracał do żywych. Takich epizodów miał chyba z 5 czy 6 w ciągu życia. Ogólnie był chorowity, często łapał infekcje. Pół roku bez wizyty u weta to było święto, podczas gdy pozostałe koty bywały bardzo bardzo rzadko, oprócz sterylizacji chyba nigdy, bo odrobaczanie i tak miały w domu.

Wszystkie koty mamy od dzieciaczków, teraz to takie już seniory, od 10 do 14 lat. Maluszek miał 13,5 roku.
Ostatni epizod z zębami miał rok temu, wtedy tez miał zrobione wszystkie badania, morfologię, RTG, USG. Wyniki dla weta były niepokojące (kot bardzo schudł), ale lekarz kierował się w stronę chłoniaka i cukrzycy. Jednak kot, mimo chudości, żył sobie dalej normalnie, szczęśliwy i mający wielki apetyt. Więc wet stwierdził żeby go nie męczyć ciągłymi badaniami. Od tego czasu jednak bardzo, bardzo dużo pił wody (wcześniej niezbyt często, jadł głównie mokrą karmę).

Jakiś tydzień temu kot zrobił się osowiały i przestał się myć. Ale nadal dużo jadł, biegał, wskakiwał na kolana, mruczał. W niedzielę przestał jeść. Zwinął się w kulkę i spał. Uznałam że znów problem z zębami i w poniedziałek pojechaliśmy do weta, lekarz zrobił badania krwi, żeby wiedzieć co może a czego nie może podać. Wieczorem kot liznął tylko karmę i byłam już mocno zaniepokojona, bo wiem że koty nie mogą długo głodować. Ale wiedziałam że po południu będą wyniki badań więc lekarz będzie mógł mu podać antybiotyk i kot poczuje się lepiej. Nawet wychodząc do pracy, powiedziałam do kota "poczekaj na nas, po pracy ci pomożemy".

Z pracy zadzwoniłam do lekarza ok. 13-tej, powiedział że wyniki badan krwi są tragiczne i kot jest 90% po tamtej stronie.
Zatkało mnie. Przecież miało chodzić o zęby!
Lekarz powiedział że nie tym razem. Ciężka niewydolność nerek (kreatynina norma 1-168, kot miał 885; mocznik norma 5-11,3, kot miał 92,1).
Powiedział że albo dializy (ale dał temu tylko 5% powodzenia), albo eutanazja. Zaczęłam płakać zszokowana. Postanowiłam że mimo 5% szans, spróbujemy z dializami.
Wraz z mężem o 14-tej wróciliśmy do domu, kota nigdzie nie było.... Znaleźliśmy go za łóżkiem, mąż krzyknął "tutaj jest i chyba nie żyje". SZOK! Maluszek leżał z otwartymi oczami, w kałuży moczu. Ale oddychał. Mąż zapakował go do transporterka i popędził do weterynarza. Wrócił dosłownie za pół godziny z martwym kotem.... Lekarz powiedział że to był już stan agonalny. Dał mu zastrzyk.
Mąż chyba w tym szoku kota przyniósł do domu, bo przecież co mieliśmy z nim zrobić? Pod balkonem nie wolno nam zakopać, a w lesie zwierzęta by go zjadły. Do tego padało i wszędzie było błoto. Patrzyłam na transporterek z chudym, martwym ciałkiem i wyłam.
Mąż więc zaniósł go do weterynarza do utylizacji (jakie to straszne słowo!).

Kompletnie nie daję sobie rady, nie wierzę w to co się stało. Od tego momentu nie ma nawet chwili żebym nie płakała. Nie byłam w stanie dziś pracować, myśleć. Tak strasznie za nim tęsknię. Mam wyrzuty sumienia ze umierał tu samotnie gdy byliśmy w pracy. Czy i jak bardzo cierpiał? Czy inne koty dały mu spokój czy były zdziwione jego zachowaniem? Mam wyrzuty sumienia że ostatniej nocy wyniosłam go do drugiego pokoju, bo uznałam że będę mu przeszkadzać kręcąc się w łóżku. Gdybym wiedziała że to jego ostatnia noc, spałby ze mną (często spał).
Myślałam że to zęby, a on umierał...

To był najlepszy kotek z tych czterech jeśli chodzi o charakter. Nigdy nas nie drapnął, można było go głaskać po brzuchu. Jako jedyny lubił się z psem, przytulali się i lizali (pozostałe koty nie wchodzą z psem w interakcje). Jako jedyny po obudzeniu miział się z nami, a nie tak jak pozostałe koty - biegły do miseczki. Każda myśl o nim, każde wspomnienie to nóż wbijany w serce. Nawet mąż wczoraj płakał, a to wielki chłop który nie płacze.
Naprawdę wczoraj wyrwano mi kawałek serca.
Nie wiem co zrobić. Dałabym wszystko żeby wrócić. Chcę jeszcze go przytulić i pocałować. Oglądam filmiki z nim, mam wtedy choć przez chwilę wrażenie że znów jest.
Boli mnie, że nie ma w moim mieście cmentarzu dla zwierząt. Są tylko w dużych miastach i drogie. To nie do przyjęcia w czasach empatii wobec zwierząt, w czasach gdzie na każdym rogu jest weterynarz. A Maluszek wraz z innymi zwierzętami jak śmieci został zu-ty-li-zo-wa-ny.

Wczoraj wieczorem szłam z psem obok lecznicy, gdzie Maluszek wciąż leżał w lodówce (wet powiedział że firma przyjedzie dopiero jutro). Było ciemno, zimno, padał deszcz, a moje serduszko tam leżało...

Wciąż go słyszę, wydaje mi się ze zaraz pojawi się w drzwiach. Albo że weterynarz zadzwoni że się pomylił, że to nieprawda, że Maluszek żyje.

Boże, jak sobie z tym poradzić?

To zdjęcie z dnia gdy go przygarnęliśmy, miał wtedy 3 miesiące.
Obrazek

eliva

 
Posty: 6
Od: Śro gru 20, 2023 14:52

Post » Śro gru 20, 2023 21:25 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Cóż można napisać, kiedy odszedł Przyjaciel, Członek Rodziny? Wszyscy tu wiemy, co czujesz, znamy to z własnego doświadczenia. To juz zawsze będzie boleć, zostanie rana w sercu, na zawsze.
Pozostanie Pamięć. Na razie strasznie bolesna, kiedyś w przyszłości pozwoli myśleć o wszystkich dobrych chwilach, które dane Wam było przeżyć razem. Maluszek był u Was przez tyle lat szczęśliwy i Wy byliście sczęśliwi przy nim. Przez całe jego kocie życie.
Tomku-Maluszku, już nic nie boli, biegaj szczęśliwie za Tęczowym Mostem! Kiedyś sie jeszcze spotkacie[*][*][*]
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60429
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro gru 20, 2023 21:28 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Eliva, bardzo Tobie i mężowi współczuję.
Na taki żal nie ma dobrej rady - pomoże czas, nieprędko :(
Pewną pociechą może być świadomość, że Maluszek był z Wami szczęśliwy.
Wielu z nas, forumowiczów, zna ten ból i dobrze Cię rozumie.
Przytulam.
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Śro gru 20, 2023 22:13 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

ja jak każdy tu znam ten ból, i popłakałam się też tu razem z Tobą, na myśl co musisz aktualnie czuć, chociaż z lekkiego dystansu już mając świadomość, że co byśmy nie zrobili to i tak się winić zawsze będziemy - że źle źle i jeszcze raz źle postępowaliśmy a to zanim jeszcze się coś za działo, a to w trakcie czy na sam koniec. Natomiast nic nie zrobiłaś źle . Wszystko co zrobiłaś było decyzją Twojego serca i rozsądku, a on o tym wiedział.
Pocieszę, że odchodząc , koty chcą być najczęściej same- zatem to, że umierał kiedy byłaś w pracy to chyba lepiej. To że wet skrócił to odchodzenie też dobrze.
Żadne odejście bliskiej istoty nie będzie nigdy dla pozostających na tym świecie do wyjaśnienia i do zrozumienia... pozostaje zaakceptowanie tego faktu, że to jest część życia- śmierć i cieszyć się niezmiernie, jeśli miało się wpływ na to że póki życie trwało kochaliśmy i robiliśmy co umieliśmy by było to dobre życie.

Trzymaj się i tul jak najwięcej pozostałe koty- tylko to pomoże z lekka koić ból. Ciałem natomiast się nie przejmuj- to już tylko ciało- i to dla naszego samopoczucia chcielibyśmy - słusznie zresztą, by zostało gdzieś też blisko, ale kotkowi to zupełnie obojętne. Dusza natomiast wierzę, podzieliła się na cząstki i niektóre z nich pozostaną blisko, może np. w pozostałych zwierzakach

ita79

Avatar użytkownika
 
Posty: 526
Od: Sob lut 05, 2022 2:08
Lokalizacja: Biała Podlaska

Post » Śro gru 20, 2023 22:56 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Bardzo, bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi. Bardzo mi pomagają. Ja jestem z tych którzy muszą rozmawiać o swoim bólu, żeby minął szybciej.

Tak, też się pocieszam tym że miał z nami szczęśliwe 13 lat, bo w warunkach naturalnych (lub może nawet u kogoś innego) już dawno by umarł.
Próbuję sobie też wmówić że może lepiej że był sam podczas umierania, bo mu w tym procesie nie przeszkadzaliśmy. Ja bym pewnie ryczała, mąż by panikował, byśmy kota przenosili, przytulali lub jechali z nim na jakieś kroplówki. A poszło naturalnie.... Myślę że gdybyśmy przyjechali z pracy godzinę czy dwie później, kot by nie żył.
Jasne że też mam wyrzuty że nie zainteresowaliśmy się tymi nerkami wcześniej. Ale... no... rok temu miał kompleksowe badania i nie było takich złych parametrów nerkowych.
Naprawdę nie mieliśmy pojęcia...

Chcę wierzyć że mój tata teraz zajmuje się Maluszkiem (tatuś zmarł 2 lata temu) i - mimo że nie jestem wierząca - że kiedyś wszyscy się spotkamy.

eliva

 
Posty: 6
Od: Śro gru 20, 2023 14:52

Post » Czw gru 21, 2023 12:18 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Współczuję ogromnie. Był z Wami szczęśliwy.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84896
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw gru 21, 2023 15:36 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

eliva, serdecznie współczuję Wam obojgu.
Maluszku [*]

Wyniki... mój Miś miał świetne wyniki i zaawansowany nowotwór.
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34276
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Pt gru 22, 2023 8:33 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Eliva, popłakałam się razem z Tobą. Bardzo dobrze wiem, co czujesz, rozumiem cały Twój ból, zgryzotę i wyrzuty sumienia (choć one nie są słuszne, nie obwiniaj się). Twój Maluszek był bardzo kochany i to czuł.
Nie pocieszę Cię, że ten ból minie szybciej, z czasem zelżeje, ale czasem będzie wracał.
Nerki są bardzo podstępne, a rok w życiu kota, to cała epoka. Kiedyś tego nie wiedziałam, teraz badania robię futrom obsesyjnie. Podobno nerki nie bolą.
Zwierzęta odchodząc szukają samotności. A Twoje pozostałe futerka na pewno to uszanowały. Widzę po swoich, jak zachowują się, kiedy jeden jest chory i cierpiący. Właściwie to dopiero po zachowaniu zdrowego orientuję się, że drugiego trzeba zabrać do lekarza, taki "barometr", bo cierpiące koty ukrywają swój stan.
Trzymaj się jakoś, choć wiem, że to niełatwe.

Sigrid

 
Posty: 5241
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Pt gru 22, 2023 23:12 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Dziękuję. Bardzo mi pomaga że piszecie i że rozumiecie.

Nie wiedziałam że będzie tak trudno. Można byłoby pomyśleć, że skoro mam 4 inne zwierzaki, to powinnam szybko ochłonąć, ale tak nie jest. Głównie śpię i płaczę. Lubię spać, bo wtedy nie myślę o Jego śmierci. Najgorszy jest moment po obudzeniu gdy sobie przypominam co się stało.

To prawda, wyrzuty sumienia mnie dobijają. To że umierał sam. To że go wyniosłam ostatniej nocy do innego pokoju, choć spał u mnie w łóżku. Wybrał mnie, wybrał spanie ze mną, a ja go wyniosłam. To że czasami zdejmowałam go z kolan gdy musiałam pracować lub coś zrobić. A to był straszny tulas i non-stop by siedział na kolanach. Mam nadzieję że wybaczy mi wszystko co złe.

Rozmawiałam z weterynarzem, spytałam czy kot cierpiał, powiedział "lekko nie było", dobiło mnie to. Mógł mnie okłamać :(
Kilka godzin po śmierci Maluszka weszłam do pokoju w którym go znaleźliśmy. Na kanapie było chyba z 8 plam wymiocin. Jego legowisko było zasikane. Czyli nie tak że leżał w jednym miejscu i umarł, ale chodził po pokoju, wymiotował i sikał. :cry:
Tak strasznie trudno było mi sprzątać te wymiociny i siki po kotku który już nie żył...

Z drugiej strony, pocieszyło mnie, gdy wet powiedział, że kot żył naprawdę długo jak na ilość zabiegów i narkoz które w życiu przeszedł. Oraz że niewydolność nerek to choroba śmiertelna i moglibyśmy jedynie trochę wydłużyć mu życie i to na kroplówkach i ścisłej diecie, ale uratować byśmy go nie mogli. Poza tym Maluszek miał cukrzycę wtórną oraz białaczkę.
Był strasznie chudziutki, mimo że jadł najwięcej, a kiedyś to był spory kot.
W momencie śmierci ważył niewiele ponad 2 kg.

Wczoraj wróciliśmy z dużych zakupów i Maluszek zawsze wtedy ciekawsko zaglądał do toreb. No to wygrzebywałam jego przysmaczki i mu dawałam, a dopiero potem rozpakowywałam zakupy. Teraz go nie było. Żaden inny kot nie zaglądał do toreb.

Czuję się teraz taka... wybrakowana. Czuję że nasza gromadka jest niepełna. Byliśmy w siódemkę "od wieków" (mąż i ja, 4 koty, 1 pies), teraz została nas szóstka. Jest mi tak smutno że siedzimy w ciepłym mieszkaniu, śpimy w łóżeczkach, jemy pyszne jedzonko, a on gdzieś tam... chyba już spalony...

Tak bardzo chciałam żeby ta Wigilia była w końcu normalna i szczęśliwa.
3 lata temu tata umierał. 2 lata temu pierwsza Wigilia po jego śmierci, nawet jej nie urządziliśmy. Rok temu dzień przed Wigilią zmarł brat mojej mamy i też Wigilia była opłakana.
I teraz znów to samo :(

eliva

 
Posty: 6
Od: Śro gru 20, 2023 14:52

Post » Sob gru 23, 2023 19:00 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Eliva, kiedy umarł Kitek, mój pierwszy kot, wiele lat temu kultowa postać kocia na Miau (z dumą to piszę, bo to był TAKI KOT), została po nim... śmietana. To jedyne co chciał zjeść i zlizywał z palca. Siedziałam nad tym niedojedzonym plastikowym kubkiem, zastanawiając się, jak to może być, że ona jest, a jego nie ma. Została po nim też zasikana drewniana futryna w łazience, która zdążyła lekko przegnić na dole. Kit też umierał na nerki i kuweta była mu w ostatnich miesiącach wstrętna.
Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, jak zobaczyłam jak nocą wskakuje na kołdrę przykrywającą TŻta z ewidentnym zamiarem wysikania się, więc naturalnym gestem zrzuciłam go z łóżka (niech sika na podłogę), a on... spadł. Bezwładnie jak worek. Gdybym wiedziała, pewnie pozwoliłabym nasikać choćby i na swoją głowę, aż mnie zatkało na ten widok. Prześladuje mnie to.
Po śmierci Micki (odeszła pierwsza, choć była najmłodsza z Trójkota, też nerki) wypłakałam sobie oczy, przez 3 miesiące przestawałam tylko, kiedy ze zmęczenia zasypiałam, a obudzenie było właśnie tym strasznym "jej już nie ma, świat zrobił się wstrętny". Po Kitku nie umiałam płakać. Do dziś nie potrafię. Ale wszystko co robię dla Marlona, robię też w pewnym sensie dla Kitka. Wyrzuty sumienia towarzyszą mi po obu moich kotach, tylko dla tego trzeciego, Alika, zrobiłam chyba wszystko, co było można (kolejny nerkowy, tak fajnie szedł na leczenie, to go dobił rak).
Elivko, to tak łatwo nie przejdzie, ten koszmarny żal jest ceną za to, że przez wiele lat byłyśmy z kotem szczęśliwe. Ale nie rób sobie jednego. Nie truj się wyrzutami sumienia. Gdybyś wiedziała - zrobiłabyś inaczej. Nie zmienisz przecież przeszłości. Chciałaś dla Maluszka jak najlepiej.

Sigrid

 
Posty: 5241
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Sob gru 23, 2023 19:55 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Sigrid pisze:Eliva, kiedy umarł Kitek, mój pierwszy kot, wiele lat temu kultowa postać kocia na Miau (z dumą to piszę, bo to był TAKI KOT), została po nim... śmietana. To jedyne co chciał zjeść i zlizywał z palca. Siedziałam nad tym niedojedzonym plastikowym kubkiem, zastanawiając się, jak to może być, że ona jest, a jego nie ma. Została po nim też zasikana drewniana futryna w łazience, która zdążyła lekko przegnić na dole. Kit też umierał na nerki i kuweta była mu w ostatnich miesiącach wstrętna.
Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, jak zobaczyłam jak nocą wskakuje na kołdrę przykrywającą TŻta z ewidentnym zamiarem wysikania się, więc naturalnym gestem zrzuciłam go z łóżka (niech sika na podłogę), a on... spadł. Bezwładnie jak worek. Gdybym wiedziała, pewnie pozwoliłabym nasikać choćby i na swoją głowę, aż mnie zatkało na ten widok. Prześladuje mnie to.
Po śmierci Micki (odeszła pierwsza, choć była najmłodsza z Trójkota, też nerki) wypłakałam sobie oczy, przez 3 miesiące przestawałam tylko, kiedy ze zmęczenia zasypiałam, a obudzenie było właśnie tym strasznym "jej już nie ma, świat zrobił się wstrętny". Po Kitku nie umiałam płakać. Do dziś nie potrafię. Ale wszystko co robię dla Marlona, robię też w pewnym sensie dla Kitka. Wyrzuty sumienia towarzyszą mi po obu moich kotach, tylko dla tego trzeciego, Alika, zrobiłam chyba wszystko, co było można (kolejny nerkowy, tak fajnie szedł na leczenie, to go dobił rak).
Elivko, to tak łatwo nie przejdzie, ten koszmarny żal jest ceną za to, że przez wiele lat byłyśmy z kotem szczęśliwe. Ale nie rób sobie jednego. Nie truj się wyrzutami sumienia. Gdybyś wiedziała - zrobiłabyś inaczej. Nie zmienisz przecież przeszłości. Chciałaś dla Maluszka jak najlepiej.


Bardzo dziękuję za tę wypowiedź.
Jakiś miesiąc temu też Maluszek zsikał się na torbę leżącą na podłodze. Mój mąż to zauważył, krzyknął, podniósł kota i niósł go do kuwety mówiąc "czasami mam go dość", a kot cały czas sikał. Przez całą drogę gdy był niesiony.
Mąż powiedział że też sobie takich sytuacji nie może wybaczyć.
Kurde, nie wiedzieliśmy... :(
Dokładnie rozumiem Twoje "prześladuje mnie to". Tak samo jak rozmyślanie "jak to możliwe że ta rzecz została, a Jego nie ma". Mam dokładnie tak samo.
Ale myślę że nie ma nawet możliwości, żebyśmy czegoś nie żałowali. Tak ze zwierzętami, jak i z ludźmi. Bo wspólne życie to nie tylko kwiatki i motylki, ale też czasami złość czy krzyk...

Dziś czuję sobie całkiem dobrze, nie płakałam ani razu. Może w tej przedświątecznej gorączce. Dziś pakowałam prezenty, robiłam sałatkę itd.

Życzę Wam wszystkim wesołych świąt.

eliva

 
Posty: 6
Od: Śro gru 20, 2023 14:52

Post » Śro sty 17, 2024 21:53 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Pojutrze minie miesiąc gdy Maluszek odszedł. Ten czas tak strasznie leci...
Jest bardzo różnie. Są dni całkiem znośne, normalne. A są takie gdy cały czas płaczę, nie mogę się z tym pogodzić. Tak bardzo za nim tęsknię. Pozostałe koty są inne, inaczej się przytulają, mają inne charaktery. Żaden kot już nie będzie Nim.
Wciąż oczywiście mam wyrzuty sumienia. Wciąż widzę jego buźkę gdy go wynosiłam w nocy do innego pokoju. A gdy weszłam tam o 1 w nocy, spojrzał i miauknął (zawsze tak właśnie reagował gdy mnie widział). Nigdy bym nie pomyślała, że to jego ostatnie godziny. Wciąż wyobrażam sobie jak to wyglądało gdy umierał gdy nas nie było. Czy cierpiał? Czy miauczał? Czy nas wołał? Dlaczego, widząc że jest ospały i nie ma apetytu, nie nalegałam na środki przeciwbólowe? Umierał "na żywca", bez żadnego znieczulenia. Mam poczucie, że mogłam coś zrobić, że to przez moje zaniedbanie.

Ludzie różnie reagują gdy im o tym mówię. Większość ze zrozumieniem ale zdarza się też "13 lat to stary i czas na niego", "powinnaś płakać za ludźmi, nie kotem", "czemu za nim płaczesz skoro masz inne koty?" (super argument! ciekawe czy jeśli ta osoba miałaby dwójkę dzieci, a jedno by umarło, to nie będzie płakać, bo przecież ma drugie?).

Strasznie mi go brakuje :( Oglądam zdjęcia i filmiki, bo wtedy mam wrażenie że znów jest...

eliva

 
Posty: 6
Od: Śro gru 20, 2023 14:52

Post » Czw sty 18, 2024 21:31 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Dzisiaj dopiero przeczytałam Twoją opowieść…
Rozumiem ten „ból wyobrażania sobie”… Też tak mam. Wyobrażam sobie. I dla mnie, która Maluszka nie znała, jest to trudne, a co dopiero dla Ciebie!
Mój nie-wiadomo-iluletni (wg papierów około 14) kot pierwokotny leży mi teraz na kolanach, kiedy o Was czytam. I tak bardzo bym chciała, by był zawsze.
Też mi się wydaje, że ludzka rozpacz by Kotkowi odejścia nie ułatwiła. Ale też wiem, że gdyby co, to przecież będę wyć i go zaklinać, by został. Chyba że coś we mnie będzie pamiętało, by mu nie utrudniać.
Bardzo mocno przytulam wirtualnie. A może któryś inny kotel zacznie być takim Waszym tulaskiem?
Wątek o Bajce, która dołączyła do Feliksa: viewtopic.php?f=46&t=176799
Wątek o Bezdomniaczce, która się stała Domniaczką Bezią: viewtopic.php?f=46&t=186711
Wątek przedprzedostatni, całego tercetu: viewtopic.php?f=46&t=208290
Nasze Kocie Wierszyki: viewtopic.php?f=8&t=208424

Nul

 
Posty: 11251
Od: Śro lis 02, 2016 17:23
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lut 15, 2024 0:21 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

ehhh... nie wiedziałam ze będzie tak trudno. Za kilka dni miną 2 miesiące, a ja płaczę właściwie codziennie... :cry:
Chciałabym już normalnie żyć, cieszyć się życiem, a nie mogę.

eliva

 
Posty: 6
Od: Śro gru 20, 2023 14:52

Post » Czw lut 15, 2024 0:32 Re: Wczoraj odszedł mój Kot

Żałoba musi trwać, a bolesny ślad w sercu zostanie już na zawsze...
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60429
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016 i 303 gości