trudne dokocenie- jest szansa na spokój?

witam chciałam sie podpytać Was o podpowiedzi w temacie trudnego dokocenia.
2 miesiące temu dokociłam dwoma młodymi (4 miesiecznyi) dziewczynkami-(Zorza i Burza), do starszej 13 letniej kotki-Winter.było to 2 miesiące po śmierci drugiej starszej kotki.Winter miała na początku depresje, po odejściu sostrzyczki, ale udało sie ja jakoś wyprowadzić- dostawałą relakser vet- było wzglednie ok, była tez chwile pozniejw trakcie leczenia , które skończyło sie wielka zagadką co dokładnie jej było..(w mri wyszło zweżenie zatoki klinowej- nieoperacyjne) zostawilismy to do obserwacji, po decyzji z wetem, bo wrociła do wzglednej normy w objawach.., wtedy przyszły do nas dwie młode i sie zaczeło. dokocenie staraliśmy sie robic zgodnie ze sztuką- izolacja, wymiana zapachów , osobne pomieszczenia itd ale napewno było tam sporo błedów, bo małych nie dało rady zawsze ogarnąć, dom mały- bez osobnych pomieszczeń wiec odgradzała je zbudowana przez nas "okocowana siatka", ktora małe czasem przechodziły...starałismy sie dbac o dobro rezydentki, ale niestety małe ja czasem gdzies "dopadły" i starsza prychała, buczała i niechęć ogólna, często uciekała z domu na długie godziny... po prychaniu zwykle uciekała od nich jakby się bojąc.zauważyłam też ze zaczęła ostrzykiwac drzewka w okolicy- (a jest wykastrowana samicą),... przy jedzeniu jest wszytko ok, nie ma afer, stopniowo wprowadzałam z odległości, z oddzieleniem, potem zbliżałam je do siebie i zdarzało sie nawet jeść z jednej reki smakołyki...ale jesli chodzi o wejscie do domu (maja swoje dzwiczki)- to chyba najgorsze miejsce "zaczopowania" i jak starsza wchodzi to małe ja tam potrafią zaskoczyc, a nawet zaatakować(zabawowo) wtedy jest prychanie i pazury Winter ida w ruch. ale o dziwo mimo tego ze tam jest dla niej trudne miejsce to potrafi przynieść mysz do domu(teraz jest to czesto-kilka razy dziennie, a wczesniej to sie praktycznie nie zdarzało, wyglada to tak jakby przynosiła ja im, bo one podbiegją i Winter im pozwala zabrać mysz..(to zachowanie trochę nie pasuje do wszystkiego innego tu nie ma agresji) ogólnie młode wiedza ze nie można podejść bliżej, ale sa dwie wiec zawsze któraś ja tam powącha albo nawet zaczepi łapka z tyłu no i wtedy Winter ucieka, albo z domu albo na swoje wysokosci. narzazie na te wysokości- bo ma swoje kartoniki i poduszeczki na szafkach, ale czuje ze niebawem zaczną tam tez wskakiwać i wtedy ona zostanie bez miejsca...młode sa bardzo żywiołowe i ogólnie bawią sie ze sobą, ale wiadomo ze starsza je mocno intryguje i nie zawsze sa do opanowania w ich szybkości, czasem doskoczą i nie zdarzę zatrzymać... uznałąm ze lepej nie ingerować w te prychania i afery za bardzo , żeby nie nagradzać za to starszej, ale czuje ze nie jest jej fajnie i jaky straciła swoj bezpieczny kąt..co mogę zrobic.?? powoli trace nadzieje i martwie sie o stan starszej, bo małe jakby nie maja z niczym problemu..przygniata mnie to...niby jakos jest ciuteńko lepiej niz miesiąc temu, ale wydaje mi sie jakby utkneło w punkcie, z ktorego już lepej nie bedzie..
feliway friends stosujemy od 3 tyg- nic nie przemienił, krople bacha tez nic nie zmieniaja, moze pierwsze dni cos było lepej.ale teraz znow gorzej...gdzies napewno popełniamy błedy moze cos podpowiecie aby naszej starszej było lepej.
2 miesiące temu dokociłam dwoma młodymi (4 miesiecznyi) dziewczynkami-(Zorza i Burza), do starszej 13 letniej kotki-Winter.było to 2 miesiące po śmierci drugiej starszej kotki.Winter miała na początku depresje, po odejściu sostrzyczki, ale udało sie ja jakoś wyprowadzić- dostawałą relakser vet- było wzglednie ok, była tez chwile pozniejw trakcie leczenia , które skończyło sie wielka zagadką co dokładnie jej było..(w mri wyszło zweżenie zatoki klinowej- nieoperacyjne) zostawilismy to do obserwacji, po decyzji z wetem, bo wrociła do wzglednej normy w objawach.., wtedy przyszły do nas dwie młode i sie zaczeło. dokocenie staraliśmy sie robic zgodnie ze sztuką- izolacja, wymiana zapachów , osobne pomieszczenia itd ale napewno było tam sporo błedów, bo małych nie dało rady zawsze ogarnąć, dom mały- bez osobnych pomieszczeń wiec odgradzała je zbudowana przez nas "okocowana siatka", ktora małe czasem przechodziły...starałismy sie dbac o dobro rezydentki, ale niestety małe ja czasem gdzies "dopadły" i starsza prychała, buczała i niechęć ogólna, często uciekała z domu na długie godziny... po prychaniu zwykle uciekała od nich jakby się bojąc.zauważyłam też ze zaczęła ostrzykiwac drzewka w okolicy- (a jest wykastrowana samicą),... przy jedzeniu jest wszytko ok, nie ma afer, stopniowo wprowadzałam z odległości, z oddzieleniem, potem zbliżałam je do siebie i zdarzało sie nawet jeść z jednej reki smakołyki...ale jesli chodzi o wejscie do domu (maja swoje dzwiczki)- to chyba najgorsze miejsce "zaczopowania" i jak starsza wchodzi to małe ja tam potrafią zaskoczyc, a nawet zaatakować(zabawowo) wtedy jest prychanie i pazury Winter ida w ruch. ale o dziwo mimo tego ze tam jest dla niej trudne miejsce to potrafi przynieść mysz do domu(teraz jest to czesto-kilka razy dziennie, a wczesniej to sie praktycznie nie zdarzało, wyglada to tak jakby przynosiła ja im, bo one podbiegją i Winter im pozwala zabrać mysz..(to zachowanie trochę nie pasuje do wszystkiego innego tu nie ma agresji) ogólnie młode wiedza ze nie można podejść bliżej, ale sa dwie wiec zawsze któraś ja tam powącha albo nawet zaczepi łapka z tyłu no i wtedy Winter ucieka, albo z domu albo na swoje wysokosci. narzazie na te wysokości- bo ma swoje kartoniki i poduszeczki na szafkach, ale czuje ze niebawem zaczną tam tez wskakiwać i wtedy ona zostanie bez miejsca...młode sa bardzo żywiołowe i ogólnie bawią sie ze sobą, ale wiadomo ze starsza je mocno intryguje i nie zawsze sa do opanowania w ich szybkości, czasem doskoczą i nie zdarzę zatrzymać... uznałąm ze lepej nie ingerować w te prychania i afery za bardzo , żeby nie nagradzać za to starszej, ale czuje ze nie jest jej fajnie i jaky straciła swoj bezpieczny kąt..co mogę zrobic.?? powoli trace nadzieje i martwie sie o stan starszej, bo małe jakby nie maja z niczym problemu..przygniata mnie to...niby jakos jest ciuteńko lepiej niz miesiąc temu, ale wydaje mi sie jakby utkneło w punkcie, z ktorego już lepej nie bedzie..
feliway friends stosujemy od 3 tyg- nic nie przemienił, krople bacha tez nic nie zmieniaja, moze pierwsze dni cos było lepej.ale teraz znow gorzej...gdzies napewno popełniamy błedy moze cos podpowiecie aby naszej starszej było lepej.