Dziękuję, Gosiu! Tobie też!
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Anna2016 pisze:Nie pisałam bo przez weekend miałam mocnego doła. Tak, trochę pracowałam, i w sobotę i w niedzielę byłam w pracy, ale nie długo. Oko już prawie dobrze, dziękuję.
Zaczynam zauważać zalety mieszkania bez kota (lub psa), przede wszystkim brak nieustannego strachu o zdrowie i życie zwierzaczka, brak strachu przed bezradnością i nieumiejętnością obsługi chorego zwierzaka (samotnie), brak konieczności kłaniania się do stóp i znoszenia humorków weterynarza a czasami upokorzeń ze strony weta (a doświadczyłam kilku wetów, starsza wetka upokarzała mnie bardzo często i robiła ze mnie głupka, np wyjaśniała mi że kotka ma biegunkę dlatego że daję jej więcej mokrego jedzenia i gdyby jadła więcej suchego to nie byłoby biegunki - tak wet mówił o kocie z triaditis! a ja wiedziałam że robi mnie w balona w biały dzień i w żywe oczy!), brak strachu przed niekompetencją weterynarza, brak strachu że weta zabraknie wtedy kiedy będzie najbardziej potrzebny (sobota,niedziela,święta - i tak też się stało w przypadku Migusi i Zuni), brak strachu że zabraknie specjalistycznej karmy tej jedynej którą kot je i kupowanie na zapas gigantycznych ilości tylko po to żeby spać spokojnie (hill's wiele razy po prostu na parę miesięcy zaprzestawał sprzedaży), brak strachu o to , co w domu zastanę po powrocie z pracy (np zwymiotowane, biegunka, apatyczny niejedzący zwierzak itp), swoboda wracania do domu o dowolnej godzinie (bo nie muszę podawać leków na czas, bo zwierzak siedzi sam tyyyle godzin) i na końcu spokój od tego że wet wyciągnie ode mnie, bez mrugnięcia okiem, ostatni grosz (przez 3 ostatnie tygodnie życia Zuzi jej ostatnia pani wet wyciągnęła ode mnie minimum 5 tysięcy netto, wydałam całą pensję i wybierałam oszczędności a pani wet pompowała i pompowała ze mnie te pieniądze). Kwestię finansową wymieniłam jako ostatnią... A ostatniej pani wet nie chcę widzieć na oczy bo mi się niedobrze robi na sam jej widok.
Tak, wiem, że są też i zalety mieszkania z kotem (lub psem): jest się do kogo przytulić, jest z kim pogadać, ktoś sie cieszy kiedy wracam do domu - ktoś na mnie czeka, w zależności od sytuacji można mieć tą radość że się poprawiło los lub wręcz uratowało życia jakiemuś biednemu stworzeniu, itp.
To takie rozważania poniedziałkowe..
Pozdrawiam wszystkie Kotki i Duże
Pozdrowienia i głaski dla Państwa Kubusiostwa i dla Sylwusia
Łatka je w kratkę, ale je, wróciła do mieszkania w altance bo ostatnio pomieszkiwała w budkach poza altanką.
Zdrowia, apetytów i miłego dnia dla Wszystkich
Anna2016 pisze:Nie pisałam bo przez weekend miałam mocnego doła. Tak, trochę pracowałam, i w sobotę i w niedzielę byłam w pracy, ale nie długo. Oko już prawie dobrze, dziękuję.
Zaczynam zauważać zalety mieszkania bez kota (lub psa), przede wszystkim brak nieustannego strachu o zdrowie i życie zwierzaczka, brak strachu przed bezradnością i nieumiejętnością obsługi chorego zwierzaka (samotnie), brak konieczności kłaniania się do stóp i znoszenia humorków weterynarza a czasami upokorzeń ze strony weta (a doświadczyłam kilku wetów, starsza wetka upokarzała mnie bardzo często i robiła ze mnie głupka, np wyjaśniała mi że kotka ma biegunkę dlatego że daję jej więcej mokrego jedzenia i gdyby jadła więcej suchego to nie byłoby biegunki - tak wet mówił o kocie z triaditis! a ja wiedziałam że robi mnie w balona w biały dzień i w żywe oczy!), brak strachu przed niekompetencją weterynarza, brak strachu że weta zabraknie wtedy kiedy będzie najbardziej potrzebny (sobota,niedziela,święta - i tak też się stało w przypadku Migusi i Zuni), brak strachu że zabraknie specjalistycznej karmy tej jedynej którą kot je i kupowanie na zapas gigantycznych ilości tylko po to żeby spać spokojnie (hill's wiele razy po prostu na parę miesięcy zaprzestawał sprzedaży), brak strachu o to , co w domu zastanę po powrocie z pracy (np zwymiotowane, biegunka, apatyczny niejedzący zwierzak itp), swoboda wracania do domu o dowolnej godzinie (bo nie muszę podawać leków na czas, bo zwierzak siedzi sam tyyyle godzin) i na końcu spokój od tego że wet wyciągnie ode mnie, bez mrugnięcia okiem, ostatni grosz (przez 3 ostatnie tygodnie życia Zuzi jej ostatnia pani wet wyciągnęła ode mnie minimum 5 tysięcy netto, wydałam całą pensję i wybierałam oszczędności a pani wet pompowała i pompowała ze mnie te pieniądze). Kwestię finansową wymieniłam jako ostatnią... A ostatniej pani wet nie chcę widzieć na oczy bo mi się niedobrze robi na sam jej widok.
Tak, wiem, że są też i zalety mieszkania z kotem (lub psem): jest się do kogo przytulić, jest z kim pogadać, ktoś sie cieszy kiedy wracam do domu - ktoś na mnie czeka, w zależności od sytuacji można mieć tą radość że się poprawiło los lub wręcz uratowało życia jakiemuś biednemu stworzeniu, itp.
To takie rozważania poniedziałkowe..
Pozdrawiam wszystkie Kotki i Duże
Pozdrowienia i głaski dla Państwa Kubusiostwa i dla Sylwusia
Łatka je w kratkę, ale je, wróciła do mieszkania w altance bo ostatnio pomieszkiwała w budkach poza altanką.
Zdrowia, apetytów i miłego dnia dla Wszystkich
Erin pisze:Dlatego ja korzystam ze stałych kodów w Zooplusie, a czasem zamawiam w Bitibie, bo jest taniej.
jolabuk5 pisze:Erin pisze:Dlatego ja korzystam ze stałych kodów w Zooplusie, a czasem zamawiam w Bitibie, bo jest taniej.
też zamawiałam w bitibie Piszę "zooplus" ale zawsze sprawdzam obie opcje, bitiba zwykle jest tańsza, chociaż nie zawsze, bo czasem zooplus ma promocję.
Anna2016 pisze:Nie pisałam bo przez weekend miałam mocnego doła. Tak, trochę pracowałam, i w sobotę i w niedzielę byłam w pracy, ale nie długo. Oko już prawie dobrze, dziękuję.
Zaczynam zauważać zalety mieszkania bez kota (lub psa), przede wszystkim brak nieustannego strachu o zdrowie i życie zwierzaczka, brak strachu przed bezradnością i nieumiejętnością obsługi chorego zwierzaka (samotnie), brak konieczności kłaniania się do stóp i znoszenia humorków weterynarza a czasami upokorzeń ze strony weta (a doświadczyłam kilku wetów, starsza wetka upokarzała mnie bardzo często i robiła ze mnie głupka, np wyjaśniała mi że kotka ma biegunkę dlatego że daję jej więcej mokrego jedzenia i gdyby jadła więcej suchego to nie byłoby biegunki - tak wet mówił o kocie z triaditis! a ja wiedziałam że robi mnie w balona w biały dzień i w żywe oczy!), brak strachu przed niekompetencją weterynarza, brak strachu że weta zabraknie wtedy kiedy będzie najbardziej potrzebny (sobota,niedziela,święta - i tak też się stało w przypadku Migusi i Zuni), brak strachu że zabraknie specjalistycznej karmy tej jedynej którą kot je i kupowanie na zapas gigantycznych ilości tylko po to żeby spać spokojnie (hill's wiele razy po prostu na parę miesięcy zaprzestawał sprzedaży), brak strachu o to , co w domu zastanę po powrocie z pracy (np zwymiotowane, biegunka, apatyczny niejedzący zwierzak itp), swoboda wracania do domu o dowolnej godzinie (bo nie muszę podawać leków na czas, bo zwierzak siedzi sam tyyyle godzin) i na końcu spokój od tego że wet wyciągnie ode mnie, bez mrugnięcia okiem, ostatni grosz (przez 3 ostatnie tygodnie życia Zuzi jej ostatnia pani wet wyciągnęła ode mnie minimum 5 tysięcy netto, wydałam całą pensję i wybierałam oszczędności a pani wet pompowała i pompowała ze mnie te pieniądze). Kwestię finansową wymieniłam jako ostatnią... A ostatniej pani wet nie chcę widzieć na oczy bo mi się niedobrze robi na sam jej widok.
Tak, wiem, że są też i zalety mieszkania z kotem (lub psem): jest się do kogo przytulić, jest z kim pogadać, ktoś sie cieszy kiedy wracam do domu - ktoś na mnie czeka, w zależności od sytuacji można mieć tą radość że się poprawiło los lub wręcz uratowało życia jakiemuś biednemu stworzeniu, itp.
To takie rozważania poniedziałkowe..
Pozdrawiam wszystkie Kotki i Duże
Pozdrowienia i głaski dla Państwa Kubusiostwa i dla Sylwusia
Łatka je w kratkę, ale je, wróciła do mieszkania w altance bo ostatnio pomieszkiwała w budkach poza altanką.
Zdrowia, apetytów i miłego dnia dla Wszystkich
Użytkownicy przeglądający ten dział: Drrr, Fatka, MainecoonHitman, Wojtek i 141 gości