Od śmierci Zuni nie zaglądałam do żadnych info, trzęsienie ziemi w Turcji to pierwsze moje wejście od blisko 3 miesięcy na kanał informacyjny...
Płaczę razem z tymi ludźmi, potworne rzeczy, szczególnie ci, którzy ranni pod gruzami jeszcze żyją i umierają bo nie ma jak ich odkopać, w tym kontekście widzę co znaczy "dobra śmierć" i jak ważne jest to żeby mieć odwagę walczyć właśnie o "dobrą" śmierć (bo ona i tak przyjdzie niezależnie od tego jak mocno ją będziemy odpychać), czyli śmierć z minimum bólu i maksimum spokoju jakie tylko można wtedy umierającemu dać, bo nie zawsze można dać tyle ile by się chciało tego spokoju i bezbólu dać.
Nasza kultura zamiatania śmierci pod dywan, unikania tego tematu, związana z naturalnym biologicznym strachem przed nią, bardzo utrudnia wypracowanie sobie w sobie takiego mądrego podejścia do umierania - dopiero w sytuacjach krytycznych jak ta w Turcji i innych, widać jak ważne jest dobre przeżycie tego ostatniego etapu.
Jak Sabciu i Usiu Wasze apetyty?
Myślę ciągle o Lolo, kotulku pamiętamy o Tobie, mocno trzymamy kciuki
A Łateczka...słabo z jedzeniem, odstawiam nifuroksazyd, rano prawie nic by nie zjadła, wróciłam do domu, zaniosłam puszeczkę tuńczyka Greenwoods, to zjadła całą z apetytem
mam nadzieję, że pójdzie jej na zdrowie, to tak to po zimnej nocy chodziłaby z pustym brzuszkiem
Oczywiście dość tuńczyka na dziś i na jutro, żeby nie zaszkodziło kocinie. Dzikuska kochana - tak to daje się pogłaskać po łepku a jak przysunęłam jej palcem rybę pod pyszczek żeby miała bliżej to ze strachem cofnęła się
Nieustająco ostrożna.