Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
mziel52 pisze:Spryskiwacz nie jest dobrym pomyslem. Osiagniesz odwrotny skutek i zniechecisz kota do siebie..
ita79 pisze:mziel52 pisze:Spryskiwacz nie jest dobrym pomyslem. Osiagniesz odwrotny skutek i zniechecisz kota do siebie..
rozumiem , że używałaś i zrobiłaś coś źle , skoro zniechęciłaś tym jakiegoś kota do siebie ?
Ja używałam tej metody wielokrotnie (przy może z 10ciu kotach, na każdym max dwu/trzykrotnie, na kilkaset tymczasowanych kotów) i żaden/absolutnie żaden z tych kotów nie wskazał choćby przez chwilę zachowania, że chociażby był na mnie przez 5 minut obrażony. Z wszystkimi miałam świetny kontakt (poza dzikusami, o których uwagę i uczucia czasami długo walczyłam, ale wówczas akurat nie było potrzeby używać spryskiwacza) . Proszę zatem zweryfikuj swoją metodę, lub zwyczajnie spróbuj - bo jak sądzę nie próbowałaś.. ale nie podważaj czegoś ot tak w ciemno.
Szalony Kot pisze:Mziel, a miałaś kiedyś do czynienia z agresywnym kotem? Hormony po kastracji schodzą długo, miałam kiedyś na tymczasie kota, który potrafił skoczyć na człowieka i wygryźć dziurę w dresie albo tshircie. Trudno było go wybawić, bo szybko przekierowywał uwagę z wędki na machającą nią rękę, ludzie w DS mieli rany jakby walczyli ze stadem tygrysów w jeżynach... Tam wybawieniem okazał się drugi kot, bez niego kocur potrafił w pół sekundy z mruczka śpiącego na fotelu zmienić się w agresora, który nie dawał przejść przez pokój, bo rzucał się na przechodzące nogi i gryzł do krwi.
mziel52 pisze:Od 40 lat mam koty i takiego nie spotkalam. Jakos umiem pacyfikowac zlosnikow, zanim dojdzie do ataku. Przeciez kot wysyla wczesniej sygnaly. Cos musi byc nie tak w relacji kota z czlowiekiem, kiedy dochodzi do takich agresywnych zachowan. Mialam niekastrowanego Buraczka, on atakowal inne koty az robily pod siebie, musial mieszkac osobno, bo kastracja byla w jego wypadku niemozliwa, ale do mnie byl zawsze miziakiem.
ita79 pisze:mziel52 pisze:Od 40 lat mam koty i takiego nie spotkalam. Jakos umiem pacyfikowac zlosnikow, zanim dojdzie do ataku. Przeciez kot wysyla wczesniej sygnaly. Cos musi byc nie tak w relacji kota z czlowiekiem, kiedy dochodzi do takich agresywnych zachowan. Mialam niekastrowanego Buraczka, on atakowal inne koty az robily pod siebie, musial mieszkac osobno, bo kastracja byla w jego wypadku niemozliwa, ale do mnie byl zawsze miziakiem.
No i nie rozumiem. Jak można kilkukrotne użycie wobec kota spryskiwacza nazwać przemocą, a dopuszczanie by koty ze stresu załatwiały się pod siebie nazywać umiejętnością pacyfikowania złośników, lub skazać kota wieczną izolację? Widzisz, ja akurat nigdy nie użyłam spryskiwacza w obronie siebie przed kotami ,nie trzeba było na szczęście- jak jakiś nie chciał kontaktu to to szanowałam a wobec mnie nie okazywały nigdy agresji- czasami się broniły , całkowicie dzikie- więc i do ugryzienia też doszło, ale to nie atak- to musiałam uszanować i powoli kota oswajać. Spryskiwacz szedł w ruch kiedy łączyłam koty a wiedziałam , że jeden może być napastliwy, agresywny wobec innego.. wówczas broniłam drugiego, uległego. I to zawsze przynosiło skutek taki, że łączyłam do stada bardzo szybko niemal każdego kota bez tygodni socjalizacji, stresów, walk , izolacji..
Najwyraźniej zupełnie inaczej pojmujemy kocie dobro i komfort psychiczny.
ps. W relacji kota z człowiekiem bardzo często jest coś nie tak.. i dochodzi wtedy do zachowań przeróżnych- ale to nie musi być wina aktualnego opiekuna a skutek traumy jaką kot przeszedł lub szkoły jaką mu dał jakiś zły dom. Sztuką wówczas jest wyjście z problemów. Sposoby są różne, ale liczy się skutek, efekt końcowy- doprowadzenie do szczęśliwego i zrelaksowanego kociego życia
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, jarekm, Silverblue i 302 gości