Dzień dobry .
Dzisiaj ja poopowiadam . Drogie ciocie ,może i nie jestem taki czyścioszek jak Miśka ,ale brudaskiem też nie jestem .Miśka potrafi zadbać o siebie i o mnie
Poza tym mam ładne jasnoróżowe poduszki na łapkach i nie widzę powodu aby moczyć je w jakiejś mokrej wodzie.
U nas w mieszkaniu mieliśmy dzisiaj 29 stopni .Duży zanim wyszedł do pracy nalał nam trochę wody do wanny ,nalał świeżej wody do picia ,dał jedzenie ,pożegnał się i poszedł.
Jak wrócił to zaczął się czepiać że nie pijemy wody, mówił: jest gorąco,wodę trzeba pić bo będziecie suche jak pelet w kuwecie
.Co on ma z tą wodą brrrr.
Jak chcemy to pijemy ,on nie musie zawsze widzieć,ale dla pewności dał nam mokrą karmę z puchy i dolał do niej trochę wody.Jak to zjedliśmy to trochę odpuścił.
Opowiem Wam jeszcze jak Miśka zaczęła u nas mieszkać i do złego mnie skusiła .
Jemy z takich misek
Duży dał nam jedzenie ,Miśce pełną michę .ja zdążyłem zjeść połowę swojej porcji i miałem dosyć ,a ona zjadła całą swoją i to co ja zostawiłem. Jak wylizała miski ,Duży dał deser, schab pocięty w paski .Ja zjadłem jeden kawałek a Miśka jadła tyle ,ile Duży dawał. Jak się zorientował że nie ma hamulców to przestał wykładać.
No to Miśka dopychała suchą karmą ,i wyglądała jakby piłkę połknęła.Jak mama Aga poszła się wykąpać ,miśka zjadła jej kawał sernika z rodzynkami ,Dużemu podpijała rosół z talerza,suchy chleb? Nie ma problemu ,śmietana,mleko ,margaryna Miśka wszystko opanowała. Do tej pory Duży zostawiał swoje jedzenie na piecu ,teraz zaczął wszystko chować a Miśka łaziła za nim i miauczała że jest micha pusta.A miała już spory problem aby z podłogi wskoczyć na stół,więc Duży podstawiał jej krzesło.
Duży z mamą Agą zaczęli się zastanawiać czy aby Miśkę w schronisku dobrze przebadali,może jednak ma jakieś robale albo coś innego,ale Duży stwierdził że jeszcze trochę poczekamy,niech je ,najwyżej się zes....a. No i nie musiał długo czekać
Było to jakoś w środę chyba .Duży wrócił z pracy ,odstawił swój powitalny rytuał .zagląda do kuwety i.... hm nie wie co powiedzieć
Kuwetę mamy z pokrywą na szczęście i w środku wyglądało jakbyśmy natryskowo nakładali tynki
Umył i posprzątał nam to wszystko ,dobrze że się pospieszył ,bo tylko postawił kuwetę i Miśka już w niej była a ja zraz za nią, i wszystko od nowa.
Drugiego dnia już nie waliliśmy po ścianach tylko normalnie ,ale biegunka była nadal. Duży zaczął się martwić,jedzenia nie zmieniał,nic nie było stare,wszystko świeże ,co się stało???
Dzwoni do mamy Agi ,opowiada całą sytuację i mówi że jutro pojedzie z nami do veta ,skombinował już wielki kawał skaju do samochodu na tylna kanapę żebyśmy jej nie uwalili.
Następnego dnia Duży zastał kuwetę w lepszym stanie było tam coś co przypominało kupę ,zaczął dawać na tylko schab i łopatkę ,za dwa dni zapomnieliśmy o sprawie. ale Duży kombinował co się mogło stać.
No i w sobotę wieczorem postanowił ugotować sobie rosół.
Rosół powoli sobie pykał na piecu , Duży postanowił go doprawić i doznał olśnienia . Kostki rosołowe drobiowe były zapakowane w pudełku a 6 wołowych leżało luzem ,tylko w sreberkach . Wołowych kostek Duży już nie znalazł i tak odkrył naszą tajemnicę rzadkiej kupy.
Ja te kostki zawsze widziałem ale jakoś mnie nie interesowały,a ta cholera Miśka zaczęła je jeść ,z takim smakiem i jeszcze mówi :spróbuj Niuniuś ,zobacz jakie dobre ,no i skusiłem się .
Ale wszystko dobrze się skończyło.