Dzień dobry
Mamy się dobrze .Ostatnio Duży nie bardzo miał czas aby coś napisać. Ale dzisiaj obudziłyśmy go z popołudniowej drzemki no i usiadł do kompa
We wtorek, Duży miał jechać z Miśką do weta. Ale jak to Duży nie lubi jak go robią w bambuko .Więc zadzwonił do przychodni i powiedział że się nie wyrobi i nie zdąży na wizytę. Chciał zobaczyć jakie maja plany co do Miśki .No i dowiedział się że kolejna paczka antybiotyku.
Zadzwonił więc do mamy Agi która właśnie we wtorek była u weta ze swoim Farfoclem ,powiedziała mu że wet jest do 18-tej.Duży od razu chciał do niego jechać ale na początku choroby Miśki nie było możliwości, a potem pan doktor był trzy tygodnie na urlopie .
Duży spakował Miśkę i pojechali . Po drodze zabrali mamę Agę i po godzinie jazdy byli na miejscu .
Okazało się że pan doktor ma inne podejście do kotków niż poznani do tej pory lekarze,a do tego w domu ma własne kotki.
Duży opowiadał mu historię Miśki z ostatniego miesiąca a on otworzył transporter , powoli włożył tam rękę i zaczął mówić do Miśki . Ta po chwili wyluzowana ,sama wyszła z transportera i dała się dotykać wszędzie panu doktorowi ,tak że Duży nie musiał jej trzymać.
Pan doktor powoli ,cały czas mówiąc do Miski zbadał ją i powiedział : to jest cysta. Duży szybko w głowie policzył i wyszło mu że dopiero siódmy lekarz po zbadaniu Miśki nazwał babola po imieniu
Stanęło na tym że Duży ma to obserwować ,bo czasem tego nie ma ,a czasem jest ledwo wyczuwalne ,ale jest . Pan doktor powiedział że są kotki które żyją z takim schorzeniem latami i nic się nie dzieje ,ale jak Duży zauważy niepokojące zmiany to ma natychmiast z Miśką przyjechać. A na razie nie będziemy już Miśki truć tabletkami.
Duży powiedział że pomimo sporej odległości zostaje w tej przychodni.
W środę obudziłyśmy Dużego do pracy ,jak co rano wypił kawę i pojechał. Nie chciało mu się iść na śmietnik ,powiedział że jak wróci to pójdzie.
A my trochę pospałyśmy ,trochę zjadłyśmy i zaczęło nam się nudzić
Postanowiłyśmy pomóc Dużemu .
Wywaliłyśmy kubeł ze śmieciami i wyciągnęłyśmy zawiązany worek na środek kuchni,był ciężki więc trzeba go było rozerwać.
A w środku same skarby,puste puszki po naszym jedzeniu ,skórki z arbuza i wiele innych ciekawych rzeczy ,a do tego worek z rozłożonym na trociny peletem z kuwety. Duży wychodząc rano pozamykał drzwi i okna ,więc nie mogłyśmy iść na śmietnik.
Postanowiłyśmy się pobawić ,haha ale była jazda ,fanty z kosza były wszędzie , w pokojach ,na meblach, w łazience ,a do tego wilgotne trociny kleiły nam się do łapek ale jak biegałyśmy to na dywanie zostawały
Jak Duży wrócił o 14=tej z pracy to nie wierzył w to co widzi ,zaniemówił z wrażenia
po chwili zrobił się taki
i mówi :dobra chcecie wojny to macie ,po czym wyciągnął z szafy odkurzacz i nie zostało nam nic innego jak pochować się po dziurach
Duży sprzątał i sprzątał , odkurzacz wył i wył a my miałyśmy już dość siedzenia
i chciałyśmy wyjść .
Na koniec umył podłogi ,ogarnął nam kuwetę ,umył miski i dał jeść. Ani się obejrzał i była prawie 16-ta ,zrobił sobie kawę a ja z Miśką przyszliśmy się pomiziać o przeprosić
Dzisiaj rano Duży poszedł na śmietnik