To żaden egoizm. To najnormalniejsza w świecie żałoba, po ukochanym członku rodziny.
Nie kalaj się za tę rozpacz. Płacz, mocno płacz, bo masz absolutne prawo do takich emocji.
Myslę, że nikt z nas nie ma siły, o której wspominasz. Jesteśmy wszyscy stawiani przed faktem dokonanym i tak jak Ty, zmierzamy się z tym nieukojonym bólem.
Nie powiem Ci, że ból minie... bo nie minie. Czas wcale nie leczy ran. Jedynie co robi, to uczy z nimi żyć.
Pierwsza moja żałoba miała miejsce w lutym 2015 roku, kiedy odszedł mój ukochany Anatolek
[*] Moja wielka miłość, Kocio, który dawał nam radość swoją obecnoscią przez 15 lat. Odszedł i pozostawił po sobie niewyobrażalną pustkę ...
W styczniu bieżącego roku, musiałam pomóc odejść mojej Amelci
[*] Płaczę, często płaczę ...
Dodatkowo, opiekuję się bezdomnymi kotami. Spośród nich, musiałam pomóc odejść wielu, tuląc w ramionach, "trzymając za łaputkę" .....
Podeślę Ci wiersz Franciszka Klimka, który właśnie o tym pisze ...
Zapłacz
Kiedy odejdzie,
Jeśli cię serce zaboli,
Że to o wiele za wcześnie
Choć może i z Bożej woli.
Zapłacz
Bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze
Lecz niech uwierzą wierzący,
Że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz
Kiedy odejdzie,
Uroń łzę jedną i drugą,
I – przestań
Nim słońce wzejdzie,
Bo on nie odszedł na długo.
Potem
Rozglądnij się wkoło
Ale nie w górę
Patrz nisko
I – może wystarczy zawołać,
On może być już tu blisko…
A jeśli ktoś mi zarzuci,
Że świat widzę w krzywym lusterku,
To ja powtórzę:
On wróci
Choć może i w innym futerku…
(Franciszek Klimek)
Przytulam Cię mocno