haaszek pisze:Naprawdę to już sześć lat? Ależ to przeleciało!!!
Coz, 6 lat od przybycia Kici, 4 (bez 19 dni) od odejscia Mopika, prawie 8 od przybycia wyjca-Kropka, i 2.5 od pojawienia sie Lapka. Leci ten czas.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
haaszek pisze:Naprawdę to już sześć lat? Ależ to przeleciało!!!
jolabuk5 pisze:Lubię cichomruczące koty. Sabcia tak mruczy, Usia też tak mruczała. Trzeba było palec na gardziołku położyć, żeby "usłyszeć", a raczej poczuć.
haaszek pisze:Są takie zwierzęta, po których zostaje dziurka w sercu.
Lifter pisze:Dzis czwart rocznica gdy odszedl Mopik. Ciagle tesknie.
Wrzucam wspominkowo ten kolaz jego - glownie - wczesnych zdjec, ze szczgolnym naciskiem na te, gdzie siedzi w wiaderku po mopie; stad poniekad jego imie.
Wiaderko mam do dzis, podobnie jak pare jego misek, z ktorych korzystaja inne koty. I zgrzeblo. No i obdrapane krzeslo przy komputerze.
I wspomnienia.
To byl ostatni "moj" kot (a raczej "nasz" bo Mopik potrafil uzciwie dzielic swe uczucia miedzy mnie i zone - np. z z zona bardziej lubil sie bawic, za to do mnie zawsze przychodzil, gdy bylo mu ciezko na kociej duszy i chcial byc brany na rece; tylko ja moglem mu podawac lekarstwa i zastrzyki, zonie na to absolutnie nie pozwalal itd.).
Te obecne sa juz albo "swoje" (Kropek, ktoremu w sumie obojetne jest kto go glaszcze, byle glaskal i poniekad zyjaca w swoim swiecie Kicia) albo zdecydowanie preferuja zone (Lapek).
Ech... brakuje mi go.
Lifter pisze:Mial wtedy z szesc- osiem miesiecy moze. Tu druga fotka z tego dnia.
Dokladnie w tym samym miejscu ujrzalem go wieczorem, 21 maja. Szedl z trudem na sztywnych lapach, ze szklistymi oczyma. do kuwety.
Peklo mi serce i powiedzialem "Mopik, wybacz, ale nie pozwole bys sie tak meczyl".
I choc rano czul sie lepiej, pojechalismy w ostatnia podroz. Byc moze udaloby mi sie go z tego wyciagnac. Na miesiac/dwa, moze pol roku, bo najprawdopodobniej mial tez raka sledziony. Plus nerki w kiepskim stanie, I plyn w jamie brzusznej. I cukrzyce.
Ale uznalem, ze to bylby z mej strony czysty egozim, tak go meczyc, szczegolnie ze on straszliwie bal sie kazdej wizyty u weta.
jolabuk5 pisze:Lifter pisze:Mial wtedy z szesc- osiem miesiecy moze. Tu druga fotka z tego dnia.
Dokladnie w tym samym miejscu ujrzalem go wieczorem, 21 maja. Szedl z trudem na sztywnych lapach, ze szklistymi oczyma. do kuwety.
Peklo mi serce i powiedzialem "Mopik, wybacz, ale nie pozwole bys sie tak meczyl".
I choc rano czul sie lepiej, pojechalismy w ostatnia podroz. Byc moze udaloby mi sie go z tego wyciagnac. Na miesiac/dwa, moze pol roku, bo najprawdopodobniej mial tez raka sledziony. Plus nerki w kiepskim stanie, I plyn w jamie brzusznej. I cukrzyce.
Ale uznalem, ze to bylby z mej strony czysty egozim, tak go meczyc, szczegolnie ze on straszliwie bal sie kazdej wizyty u weta.
Biedaczek... tu widać, ze był chory...
czitka pisze:Są, są takie koty, po których nigdy się rana nie zabliźni, nic tu po czasie, boli tak samo i łzy lecą ciurkiem, chyba znamy to wszyscy. Takim był u Ciebie prześliczny Mopik, piszę był, ale Mopik jest.
Jest cały czas koło Ciebie, postanowił zostać i już, nie ma żadnej dyskusji. Jesteście i to jest bardzo piękne, to coś więcej, niż wspomnienie...
W ciągu ostatniego roku odeszły trzy moje ukochane koty- Pasio, Bratu i Czitusia. Wcześniej Balbinka, Obiś, Miciu, wszystkie ukochane, według mnie oczywiście wyjątkowe, najcudowniejsze, najmądrzejsze, najpiękniejsze...Tym, który odchodząc rozdarł mi serce na kawałki był Pasio, nie mogę się pozbierać do dzisiaj. I nigdy się nie pozbieram.
Smutno się zrobiło .
Użytkownicy przeglądający ten dział: elkaole, Majestic-12 [Bot], Myszorek i 34 gości