Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jolabuk5 pisze:Aniu, pibon dobrze radzi. Poza tym zawsze możesz tu napisać, albo zadzwonić. Internet dla wielu ludzi, w tym dla mnie, jest takim substytutem (bardzo wygodnym) kontaktów face to face. Tylko że ja, jak madrugada - nie muszę mieć osobistego kontaktu z ludźmi. Ale rozumiem, że można czuć inaczej. Wtedy rzeczywiście przydałyby się jakieś zajęcia. A może zaplanuj wielkie porządki w domu? Tylko co to za urlop - porządkowanie...
Z apetytem u moich kotów też bywa różnie. Steryd stymuluje apetyt, jak go Zuni odstawiłyście, to nie dziw, że mało je.
Dobrej nocy
mir.ka pisze:jolabuk5 pisze:Aniu, pibon dobrze radzi. Poza tym zawsze możesz tu napisać, albo zadzwonić. Internet dla wielu ludzi, w tym dla mnie, jest takim substytutem (bardzo wygodnym) kontaktów face to face. Tylko że ja, jak madrugada - nie muszę mieć osobistego kontaktu z ludźmi. Ale rozumiem, że można czuć inaczej. Wtedy rzeczywiście przydałyby się jakieś zajęcia. A może zaplanuj wielkie porządki w domu? Tylko co to za urlop - porządkowanie...
Z apetytem u moich kotów też bywa różnie. Steryd stymuluje apetyt, jak go Zuni odstawiłyście, to nie dziw, że mało je.
Dobrej nocy
to jest już nas trzy
ja nawet jak jadę na urlop to wybieram miejsca gdzie jest mało ludzi
czitka pisze:mir.ka pisze:jolabuk5 pisze:Aniu, pibon dobrze radzi. Poza tym zawsze możesz tu napisać, albo zadzwonić. Internet dla wielu ludzi, w tym dla mnie, jest takim substytutem (bardzo wygodnym) kontaktów face to face. Tylko że ja, jak madrugada - nie muszę mieć osobistego kontaktu z ludźmi. Ale rozumiem, że można czuć inaczej. Wtedy rzeczywiście przydałyby się jakieś zajęcia. A może zaplanuj wielkie porządki w domu? Tylko co to za urlop - porządkowanie...
Z apetytem u moich kotów też bywa różnie. Steryd stymuluje apetyt, jak go Zuni odstawiłyście, to nie dziw, że mało je.
Dobrej nocy
to jest już nas trzy
ja nawet jak jadę na urlop to wybieram miejsca gdzie jest mało ludzi
Jest nas cztery , dobrego dnia wszystkim!
jolabuk5 pisze:Czyli potwierdza się - kociary to głównie introwertyczki, unikające tłoku
Mam nadzieję, ze Balla się szybko odobrazi Przekupuj ją dalej, powinno się udać
Ciekawe, że Freddy wybrał teraz Męża... Ale może inny kotek zacznie Ci dawać buzi?
U nas już wieczór, chłodno, zamknęłam balkon. Koty śpią, ale budzą się co jakiś czas i chcą jedzenia. Chociaż generalnie jedzą mniej. Zwłaszcza Sabcia, która zaczęła teraz zwracać po suchym i wcale prawie go nie je. Może się zakłaczyła? Niedawno zwróciła niewielki kłaczek.
Aneczko, co u Ciebie? Jak apetyty Zuni i Łatki?
Lucas, czy Twój nowy kotek jeszcze długo będzie leczony?
Sylwusiu, też Cię
Dobranoc Kotkom i ich Dużym
lucas 2014 pisze:jolabuk5 pisze:Czyli potwierdza się - kociary to głównie introwertyczki, unikające tłoku
Mam nadzieję, ze Balla się szybko odobrazi Przekupuj ją dalej, powinno się udać
Ciekawe, że Freddy wybrał teraz Męża... Ale może inny kotek zacznie Ci dawać buzi?
U nas już wieczór, chłodno, zamknęłam balkon. Koty śpią, ale budzą się co jakiś czas i chcą jedzenia. Chociaż generalnie jedzą mniej. Zwłaszcza Sabcia, która zaczęła teraz zwracać po suchym i wcale prawie go nie je. Może się zakłaczyła? Niedawno zwróciła niewielki kłaczek.
Aneczko, co u Ciebie? Jak apetyty Zuni i Łatki?
Lucas, czy Twój nowy kotek jeszcze długo będzie leczony?
Sylwusiu, też Cię
Dobranoc Kotkom i ich Dużym
Hallo Julu ...
Kotek na razie dostaje zastrzyki... z jadem Tarantuli (?). Mam nadzieje, ze pisze wlasciwie.
Ja czekam... zeby byl zaczipowany bo... balabym sie przewiezc go przez granice. U siebie mam weterynarzy ktorzy postaraja sie mu pomoc. On daje sie kochac. .
Lucas jest... jaki jest.
Po "popoludniowce" dopiero dotarlam do domu.
Lucas 2014
pibon pisze:Rowniez jestem introwertyczka i unikam jak moge miejsc, gdzie jest duzo ludzi. Gdy dorastalam moja mama probowala ze mnie to wyplewic. Uwazala ze to wielka wada i nie powinno sie takim byc
Dzisiaj dalam plame. Zbieram w zlewie w misce wode zeby nia podlewac rosliny. Podlalam krzak i przy okazji... spiaca pod nim Belle Biedaczka tak sie wystraszyla. Probowalam przeblagac przysmaczkami i chrupkami ale nie wiem, pewno bedzie teraz sie mnie bac.
Kotki to zdradzieckie sa. Freddy porzucil mnie i teraz umizguje sie wylacznie do malza. A tak bylo slodko gdy przychodzil rano i budzil mnie buziakiem! Teraz nici z buziaka, omija mnie i ignoruje
jolabuk5 pisze:Śpię. Słyszę intensywny miauk - otwieram oczy - nade mną stoi Usia. No tak, 5 rano, minęło ponad 4 godziny od ostatniego posiłku, kotek głodny. Wstaję, podsuwam miseczkę z odrobiną suchego, patrzę - budzi się Calineczka. Podsuwam pojemniczek z ulubionym serkiem. Kątem oka dostrzegam Mini i Kitkę - stawiam miseczkę z suchym (innym niż Usi) w małym pokoju i zamykam drzwi, żeby Usia się tym nie poczęstowała. Tymczasem obudziła się Sabcia. Nie ma rady - wędruję z nią do kuchni (tam Sabcia ma jadalnię) i najpierw nakładam na talerzyk saszetkę dla zdechlaków oraz nieco musu gourmeda. Próbuję podsunąć to księżniczce - bez efektu. No to może suche? Nieeee. Pasta miamorka? Też nie. Może mięsko? O, tak, może być. Zaczynam karmienie po odrobinie mielonego kurczaka, który Sabcia zlizuje mi z palca. Karmię, karmię, karmię, wreszcie księżniczka ma dość. Chowam mięso do lodówki, zabieram talerzyk ze wzgardzonym mokrym i idę do małego pokoju. Otwieram drzwi, chowam miseczkę z suchym. Podsuwam Mini talerzyk z mokrym - Mini lubi mus, pewnie zje. Rzeczywiście, zaczyna lizać. Sprzatam miseczkę Usi z suchym, podsuwam Calineczce odrzuconą przez Sabcię pastę miamorka, otwieram balkon i kładę się do łóżka - może jeszcze pośpię? Zapadając w sen słyszę delikatne chlust, chlust - ktoś zwraca. Sabcia? Postanawiam nie wstawać, sprawdzę później. Ale nie zdążam zasnąć, kiedy znowu przybiega Sabcia. No tak, wyrzygała, więc znowu głodna. Wstaję, idę do kuchni, uważnie patrząc pod nogi, żeby nie wdepnać w rzygi, na szczęście nigdzie nie widzę śladów - może mi się zdawało? OK, Sabciu, co będziesz jadła? Jeszcze mięsko? Nieeee. No pewnie, za dużo tego było. To może suche? Nie. Kolejny talerzyk z saszetką (już drugą) dla zdechlaków i resztą musu? O dziwo, Sabcia decyduje się polizać sosik i mus. Troszkę polizać, większość zostaje. Ale Sabcia zwija się w obwarzanek, sygnalizując koniec posiłku. Dobrze. Biorę napoczęte mokre, wyciągam dodatkową saszetkę ze spiżarni i idę do pokoju - Usia albo Calineczka może wyliżą, jeśli dołożę sosu. Przysiadam na krześle, żeby uzupełnić zawartość talerzyka - i... i nagle już wiem, gdzie Sabcia wyrzygała nadmiar mięska.
Po przebraniu się i przepraniu koszuli uzupelniam talerzyk sosem, podsuwam Usi i Calineczce (zainteresowały się) i wreszcie idę spać. Jest już po 6.00, ale przecież jestem emerytką, nie muszę rano wstawać, mogę spać, ile chcę...
jolabuk5 pisze:Śpię. Słyszę intensywny miauk - otwieram oczy - nade mną stoi Usia. No tak, 5 rano, minęło ponad 4 godziny od ostatniego posiłku, kotek głodny. Wstaję, podsuwam miseczkę z odrobiną suchego, patrzę - budzi się Calineczka. Podsuwam pojemniczek z ulubionym serkiem. Kątem oka dostrzegam Mini i Kitkę - stawiam miseczkę z suchym (innym niż Usi) w małym pokoju i zamykam drzwi, żeby Usia się tym nie poczęstowała. Tymczasem obudziła się Sabcia. Nie ma rady - wędruję z nią do kuchni (tam Sabcia ma jadalnię) i najpierw nakładam na talerzyk saszetkę dla zdechlaków oraz nieco musu gourmeda. Próbuję podsunąć to księżniczce - bez efektu. No to może suche? Nieeee. Pasta miamorka? Też nie. Może mięsko? O, tak, może być. Zaczynam karmienie po odrobinie mielonego kurczaka, który Sabcia zlizuje mi z palca. Karmię, karmię, karmię, wreszcie księżniczka ma dość. Chowam mięso do lodówki, zabieram talerzyk ze wzgardzonym mokrym i idę do małego pokoju. Otwieram drzwi, chowam miseczkę z suchym. Podsuwam Mini talerzyk z mokrym - Mini lubi mus, pewnie zje. Rzeczywiście, zaczyna lizać. Sprzatam miseczkę Usi z suchym, podsuwam Calineczce odrzuconą przez Sabcię pastę miamorka, otwieram balkon i kładę się do łóżka - może jeszcze pośpię? Zapadając w sen słyszę delikatne chlust, chlust - ktoś zwraca. Sabcia? Postanawiam nie wstawać, sprawdzę później. Ale nie zdążam zasnąć, kiedy znowu przybiega Sabcia. No tak, wyrzygała, więc znowu głodna. Wstaję, idę do kuchni, uważnie patrząc pod nogi, żeby nie wdepnać w rzygi, na szczęście nigdzie nie widzę śladów - może mi się zdawało? OK, Sabciu, co będziesz jadła? Jeszcze mięsko? Nieeee. No pewnie, za dużo tego było. To może suche? Nie. Kolejny talerzyk z saszetką (już drugą) dla zdechlaków i resztą musu? O dziwo, Sabcia decyduje się polizać sosik i mus. Troszkę polizać, większość zostaje. Ale Sabcia zwija się w obwarzanek, sygnalizując koniec posiłku. Dobrze. Biorę napoczęte mokre, wyciągam dodatkową saszetkę ze spiżarni i idę do pokoju - Usia albo Calineczka może wyliżą, jeśli dołożę sosu. Przysiadam na krześle, żeby uzupełnić zawartość talerzyka - i... i nagle już wiem, gdzie Sabcia wyrzygała nadmiar mięska.
Po przebraniu się i przepraniu koszuli uzupelniam talerzyk sosem, podsuwam Usi i Calineczce (zainteresowały się) i wreszcie idę spać. Jest już po 6.00, ale przecież jestem emerytką, nie muszę rano wstawać, mogę spać, ile chcę...
madrugada pisze:jolabuk5 pisze:Śpię. Słyszę intensywny miauk - otwieram oczy - nade mną stoi Usia. No tak, 5 rano, minęło ponad 4 godziny od ostatniego posiłku, kotek głodny. Wstaję, podsuwam miseczkę z odrobiną suchego, patrzę - budzi się Calineczka. Podsuwam pojemniczek z ulubionym serkiem. Kątem oka dostrzegam Mini i Kitkę - stawiam miseczkę z suchym (innym niż Usi) w małym pokoju i zamykam drzwi, żeby Usia się tym nie poczęstowała. Tymczasem obudziła się Sabcia. Nie ma rady - wędruję z nią do kuchni (tam Sabcia ma jadalnię) i najpierw nakładam na talerzyk saszetkę dla zdechlaków oraz nieco musu gourmeda. Próbuję podsunąć to księżniczce - bez efektu. No to może suche? Nieeee. Pasta miamorka? Też nie. Może mięsko? O, tak, może być. Zaczynam karmienie po odrobinie mielonego kurczaka, który Sabcia zlizuje mi z palca. Karmię, karmię, karmię, wreszcie księżniczka ma dość. Chowam mięso do lodówki, zabieram talerzyk ze wzgardzonym mokrym i idę do małego pokoju. Otwieram drzwi, chowam miseczkę z suchym. Podsuwam Mini talerzyk z mokrym - Mini lubi mus, pewnie zje. Rzeczywiście, zaczyna lizać. Sprzatam miseczkę Usi z suchym, podsuwam Calineczce odrzuconą przez Sabcię pastę miamorka, otwieram balkon i kładę się do łóżka - może jeszcze pośpię? Zapadając w sen słyszę delikatne chlust, chlust - ktoś zwraca. Sabcia? Postanawiam nie wstawać, sprawdzę później. Ale nie zdążam zasnąć, kiedy znowu przybiega Sabcia. No tak, wyrzygała, więc znowu głodna. Wstaję, idę do kuchni, uważnie patrząc pod nogi, żeby nie wdepnać w rzygi, na szczęście nigdzie nie widzę śladów - może mi się zdawało? OK, Sabciu, co będziesz jadła? Jeszcze mięsko? Nieeee. No pewnie, za dużo tego było. To może suche? Nie. Kolejny talerzyk z saszetką (już drugą) dla zdechlaków i resztą musu? O dziwo, Sabcia decyduje się polizać sosik i mus. Troszkę polizać, większość zostaje. Ale Sabcia zwija się w obwarzanek, sygnalizując koniec posiłku. Dobrze. Biorę napoczęte mokre, wyciągam dodatkową saszetkę ze spiżarni i idę do pokoju - Usia albo Calineczka może wyliżą, jeśli dołożę sosu. Przysiadam na krześle, żeby uzupełnić zawartość talerzyka - i... i nagle już wiem, gdzie Sabcia wyrzygała nadmiar mięska.
Po przebraniu się i przepraniu koszuli uzupelniam talerzyk sosem, podsuwam Usi i Calineczce (zainteresowały się) i wreszcie idę spać. Jest już po 6.00, ale przecież jestem emerytką, nie muszę rano wstawać, mogę spać, ile chcę...
Z pamiętnika emerytki-kociary - rozdział 1
Czekamy na cdn
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 294 gości