Cześć,
od jakiegoś czasu mieszka u mnie w ogrodzie bezdomna kicia. Życie nie obchodziło się z nią łagodnie, ma zmierzwioną sierść, a przede wszystkim jest chora. To bardzo dziki kotek, po 1,5 miesiąca regularnego dokarmia porządną kocią karmą podchodzi do miski kiedy jej nakładam jedzenie. Dzisiaj przyszła do garażu i miałam wrażenie, że to wołanie o pomoc choć nadal nie da do siebie podejść. Zobaczyłam jednak, że ma zaropiałe lewe oczko, lekki katar i chyba coś z lewym uchem. Ma apetyt i generalnie jest sprawna choć wyraźnie stareńka.
Bardzo chciałabym jej pomóc ale nie mam pojęcia jak, podaję jej multiwitaminy w paście do jedzenia, porządnie karmię, nieraz w akcie dobrej woli da się głaskąć po głowie kiedy je ale jej wówczas tak spięta, że wolę jej nie stresować. Ma porządny apetyt. Byłam u tutejszego weta z prośbą o poradę ale oczywiście usłyszałam by kota przywieźć, na stwierdzenie, że to dziki kotek usłyszałam, że są siatki do łapania takich kotów.
Po tym kiedy to wybrzmiało grzecznie podziękowałam i się oddaliłam.
Co radzicie? Co podać? To najbardziej chory z gromadki, która się u mnie stołuje i chciałabym bardzo by mu pomóc.
Dziękuję!