SzamanEUC nie obrażaj się.
Wiesz, Ty masz doświadczenie "jednokocie". I na pewno Twój Maksymilian jest z Tobą szczęśliwy i dobrze zaopiekowany.
Niestety dużo osób z tego forum, jako "zadeklarowani" kociarze bywają proszeni,. czy spotykają się ze skutkami ludzkiej beztroski, czy nawet bezmyślności w opiece nad kotem.
Już nie mówiąc o celowych działaniach przeciwko zwierzętom.
Ja z moim "pierworodnym kotem" też bywałam wszędzie. Takie prowadziłam życie i mój kot ze mną. Bywał u znajomych, rodziny, często kilka razy tygodniowo. Dużo kilometrów w aucie. Podróżował w transporterze-koszu wiklinowym i dodatkowo w szelkach . Zdarzały się podróże pociągiem. Kot jak mu coś nie pasiło wskakiwał do kosza. Gdziekolwiek byliśmy to był jego azyl. W drodze z czasem kot wychodził z otwartego transportera i zasypiał na miejscu pasażera. Oczywiście w chomącie , w trasie załatwiał się "w naturze" chociaż niezwykle rzadko, bo trasy nie takie długie .
Po jakiś cirka 12tu latach, zimą niestety wpadłam w poślizg i dachowałam. Ani mnie ani kotu , śpiącemu na fotelu pasażera nic się nie stało. Kot wprawdzie przestraszony zaszył się gdzieś z tyłu autka, ale "po sznurku" można go było zlokalizować. Nie wiem czy nie czmychnąłby w las gdyby otwarto drzwi.
Wiesz LEPIEJ NA ZIMNE DMUCHAĆ.
Namawiam do poczytania różnych historii na forum.
Twoje doświadczenia to jak jak opieka nad JEDNYM chorym np w domu, a Stomachari jak pielęgniarki oddziałowej w dużym szpitalu .