Nul pisze:madrugada pisze:jolabuk5 pisze:Ojej, to trzeba strasznie uważać! Ja tak mam z Sabcią, kiedyś tak mi przemknęła koło nóg, ze nawet nie zauważyłam. Na szczęście nigdzie nie pobiegła, ale byłam w szoku, kiedy odwróciłam się od zamkniętych już drzwi - patrzę - a Sabcia stoi na korytarzu. Szybo otworzyłam ponownie i Sabulka weszła grzecznie do mieszkania.
Czasem te nasze ukochane istotki przyprawiają nas omalże o zawał
Prawdę powiadasz, madrugado szanowna! Zawał mi groził dni temu kilka, gdy Bezia łapkę w siatkę zaplątała i ryk z siebie przeraźliwy wydawszy, miotać się po siatce jęła! Jak raz buty żem wzute już niemal miała, wyjść bowiem do sklepu zamiarowałam i strach pomyśleć, jak by się awantura cała skończyła, gdyby mnie już w domostwie nie było. Byłam jednak, prędko kotce nóżkę odplątać pomogłam (choć i sama by sobie tym razem poradziła), okno zamknęłam i spokojnie już, acz z echem Beziowego ryku w uszach, sprawunki robić poszłam.
Pojętna jest Nolina, podziwu godna!
Dobrze, że Bezi nic się nie stało.
I dlatego ja nigdy nie zostawiam kota na balkonie, gdy wychodzę z domu.
Bo wszystko się może zdarzyć.