Dzień dobry,
chciałabym się podzielić moim doświadczeniem z koteczkami i podziękować ze wiele cennych rad które są dostępne na forum.
Otóż, moja 8 miesięczna koteczka Tola okociła się. Niestety nie zdążyłam jej wysterylizować (moja wina). Już od pierwszych chwil nie karmiła małych osesków. Miała zastój pokarmu i rany na gruczołach piersiowych. Zaczęła się terapia hormonalna i leczenie antybiotykami. Wyzdrowiała. I zostały mi 4 cudowne malusie koteczki. Karmione początkowe strzykawką mlekiem Lactol(okropne zaparcia) potem RC. Niestety jeden odszedł w 6 dobie. Kociaczki rozwijały się dobrze dopóki jedyna kotka przestała jeść. Od razu pojechałam z nią do weta i okazało się że ma temperaturę. Dostała antybiotyk i lek przeciwgorączkowy. Wszystko wróciło do normy... ale po tygodni pękł jej ropień który miała na tylnej nodze. Przestała się poruszać, leżała i widać było że cierpi. Oczywiście szybko do weta . Dostała podskórnie antybiotyk, ale zrobił się jej guz na karku. Byłam załamana...Do tego zgrubienia na stawach. Ale lekarze zastosowali doustny antybiotyk. I leki przeciwbólowe. Przyszła poprawa, bardzo duża. Zaczęła się poruszać na czterech łapkach i bawić się (najbardziej lubi piłeczkę). Ale widać było że do końca nie jest sprawna. Postawa przygarbiona, lekko kulejąca. We środę kolejna wizyta była. Dostała zastrzyk z jakimś sterydem i koteczka zaczęła biegać. Pomimo że jest 150 g mniejsza od dwóch braci, energii teraz ma więcej od nich.
Odkarmiłam, koteczki sama. Wstawanie co 2 godz, masowanie brzuszków. Dużo czytałam na forum i stosowałam się rad. Dużo Tola pomogła bo opiekowała się dziećmi, myła je, leżała z nimi. Mam nadzieję, że to już koniec chorób u moich kiciaków. Mają już 6 tyg, jedzą już same, zaczynają korzystać z kuwety. Powoli zacznę im szukać nowego domu. Dzięki waszym radom udało mi się je odchować. Dziękuję. A jeszcze większe podziękowania dla weterynarzy którzy leczyli małą Mię.