Klara nigdy nie miała własnego wątku.
Była wspominana okazjonalnie na wątku Tymoteusza.
viewtopic.php?f=1&t=141549&start=585#p12146002
Była bardzo dzielną kotką wolno żyjącą, niezwykle oddaną matką, która mimo ekstremalnie trudnych warunków na tzw. "wolności" z poświęceniem walczyła o swoje dzieci, próbując ocalić je przed śmiercią. Nie wiem jakim sposobem udało jej się ocalić mojego Rysia, gdy podli "ludzie" zamknęli jej dostęp do blokowej piwnicy, gdzie się okociła. Ryś, jako jedyny z miotu przeżył i zamieszkał u mnie.
W 2011 roku udało mi się ją złapać i poddać sterylizacji, choć nie było to łatwe. Zajęło mi to kilka miesięcy. Potem próbowałam ją zatrzymać u siebie, ale jednak "zew krwi" okazał się silniejszy. W domu nie potrafiła się zaaklimatyzować i dopiero po powrocie na wolność odzyskała radość życia. Od tej pory była zadbana, miała swój ciepły domek styropianowy i jedzenia pod dostatkiem, była systematycznie odrobaczana i w razie potrzeby leczona. Tak wiodła beztroskie życie przez wiele lat. Dopiero zimą 2018/2019 nastąpił kryzys, zaczęła poważnie chorować. Wtedy to pozwoliła się zabrać do domu - sama weszła do transportera. Okazało się, że 1 płat płuca ma nieczynny, co prawdopodobnie było wynikiem urazu (np. kolizji z samochodem, lub uderzenia czy kopnięcia). W domu na początku było trudno, ale się przyzwyczaiła. Niestety w listopadzie 2019 r, zdiagnozowano u niej chłoniaka.
Dzięki troskliwej opiece i leczeniu udało jej się przeżyć jeszcze półtora roku. Jednak teraz nic się już nie dało zrobić poza skróceniem jej cierpienia. Dziś musiałyśmy się pożegnać.
Żegnaj Klarusiu, najdzielniejszy kocie, jakiego kiedykolwiek znałam!