mir.ka pisze:Nul pisze:Niestety nie miałam przy sobie żadnego transportera, bo na stronie schroniska było napisane, by najpierw zwierzę kilka razy odwiedzić, zapoznać się z nim. Dopiero na miejscu usłyszałam, że kotów ta procedura nie dotyczy - nie nogę Feliksa zarezerwować do następnego dnia Następnego dnia jechałam tam z duszą na ramieniu - był! Nikt go nie „podebrał”
Potem autobus, tramwaj i dom. Żadnego miaukolenia w środkach komunikacji. W domu - do mnie na kolana id razu
Wiem, już to opisywałam Wiem, dzisiaj nie jest rocznica Ale kocham to wspomnienie!
piękne są
Ja miałam podobnie, pojechałam do Kociej Chatki po wybranego kota, ale on zdecydowanie zaprotestował, używając pazurków i poszłam szukać innego. W drugim pomieszczeniu zobaczyłam siedzącego wysoko na regale pięknego rudzielca i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Tez nie wzięłam go wtedy ze sobą, bo byłam tylko oglądać koty i dwa dni później jak jechałam po niego to martwiłam się czy będzie, bo był ktoś jeszcze chętny. Ale był
Rzeczywiście mamy podobne doświadczenie
Mnie z tym czarnym (może to w rzeczywistości był grafit?) chodziło też o jego schroniskowe imię - Dymek. Bo miałam takiego kolegę Feliks był w schronisku nazwany Buras. Ciekawe, dlaczego Imię Feliks miałam już wcześniej dla kota ustalone, też nie jest oryginalne, ale trudno
Nie wiem, czy Dymka już tam nie było, czy był w innym pomieszczeniu. Pani w ogóle nie zareagowała na to, że ja „po Dymka”. Nie wiem, czy zdjęcia na stronie były jakoś często aktualizowane - ten „spis kotów do adopcji”.
Feliksie kochany, prawdę mówiąc, Ty byś z każdym poszedł