Re: DT u Bastet ♥ Kalendarz ♥

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 02, 2021 15:48 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani - 1 tydzień życia....

Cudownie! Dzielny Maluszek!!! :1luvu:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60134
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 03, 2021 6:32 Re: Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani - 1 tydzień życia....

Niestety Kochane... Nie udało się... :cry: :cry: :cry:
Całą noc dziś nie spałam. Byłam w SKvecie, gdzie nie pomogli małemu. Wydana kupa kasy. Zmarnowany czas... Potem pojechałam do kliniki Psa i Kota do Niedzielskich. Udzielili mu pomocy. Dali steryd i adrenalinę. Ale już było za późno... :placz: . Przyjechaliśmy do domu, miałam nadzieję na poprawę. Ale było coraz gorzej..Mały nie miał czym oddychać :placz: Dwie godziny potem pojechaliśmy znów, aby się nie męczył, bo się dusił... Nie mam sił o tym pisać. Chciałam go uchronić przed panleukopenią, a okazało się, że miał nietypowy wstrząs po surowicy, który rozłożył się na wiele godzin, i dlatego wszystkim lekarzom umknął. Jestem wstrząśnięta... Brak mi słów, nie wiem, jak spojrzeć sobie w oczy... :( A podobno tę surowicę od kotów szczepionych można stosować nawet u noworodków... Jednak nie. Bardzo, bardzo mi ciężko... Czuję, że go zawiodłam.. :cry: ... Naprawdę go pokochałam...
Obrazek ObrazekObrazek
Tosia, Basti, Rudi

Do zobaczenia Matrisiu. ♥ ♥ ♥ Kocham Cię.

Bastet

Avatar użytkownika
 
Posty: 7603
Od: Pon paź 12, 2015 19:20

Post » Sob lip 03, 2021 6:45 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

:placz: :placz: :placz: :placz: :placz:
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 72712
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob lip 03, 2021 7:14 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

:placz: :placz: :placz: :placz:
Ale mi smutno
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

Post » Sob lip 03, 2021 7:34 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

:placz: żegnaj maluszku[*]

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25542
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 03, 2021 7:51 Re: Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

Kasiu, nie ma co się obwiniać. Zrobiłaś wszystko najlepiej, jedynie lekarz tu mógł pomóc jeśli wiedziałby o wstrząsie, albo o jego możliwości już przy podawaniu surowicy. Nie masz sobie nic do zarzucenia, zrobiłaś co mogłaś.

Ziemosław

Avatar użytkownika
 
Posty: 4978
Od: Śro paź 18, 2017 18:55
Lokalizacja: Borowa :)


Post » Sob lip 03, 2021 10:54 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

:cry:
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3713
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Sob lip 03, 2021 11:02 Re: Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

Bardzo mi przykro... :placz: :( :( Przytulam z daleka :201461
Armani, malutki (*) Bezpiecznej podróży, kociaku <3 <3 <3

Marmolada18

Avatar użytkownika
 
Posty: 1395
Od: Pt sie 24, 2018 10:34

Post » Sob lip 03, 2021 11:40 Re: Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

Nie wiem co powiedzieć. Siedzę i ryczę.... Dawno nie wylałam tylu łez. Tak mi źle. Tak mi zależało, by maluszek był bezpieczny u mnie... By się nie rozchorował - bo ta choroba dla takiego maleńtasa to często wyrok. Z relacji innych domów tymczasowych miewających maleństwa wiem, że podają czasem surowicę od zdrowego kotka na wejściu i naprawdę nigdy nic takiego, jak u mnie, nie miało miejsca. Mówi się, że ona jest bezpieczniejsza dla maleństwa, niż syntetyczna, i że pomaga zwalczyć ewentualne infecje... Ale to jednak zawsze obce białko

Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Tym bardziej, że Maluch zrobił się już taki fajny, żywy, domagał się głośno jedzonka. Był zdrowiejącym, świetnym małym kotkiem, u którego też opanowałam zatwardzenie i ten straszny twardy brzuszek, który miał na początku. Miał już ten brzusio taki mięciutki. iNasza Pani Doktor była nim zachwycona oraz tym, że wracał tak ładnie do formy. I na pewno by rósł ślicznie dalej i piękniał z każdym dniem, gdyby nie jedna błędna decyzja. Niestety to się okazuje dopiero potem, gdy już bywa za późno... Lawina złych zdarzeń jak w sennym koszmarze. Telefony do wetki, gdy najpierw zagorączkował i osłabł. Dałam z polecenia tolfinę. Byłam cały czas na telefonie z nią. Ale maluch słabł coraz bardziej i zaczął mieć problemy z oddychaniem i z trzymaniem moczu i kału. Słaniał sie na nogach. Więc po prostu cap go do kartonika z termoforem, i po taksówkę, późnym wieczorem. Klinika 20 km dalej. Tam - najpierw czekanie pół godziny na lekarza, choć dzwoniłam i prosiłam, by pędem przyjęli. Chodzę w kółko po pokoju i prawie z nerwów wydeptuję ścieżkę w kółko, Patrzę na malca, jak coraz gorzej się ma. W końcu, po 30 minutach, przychodzi lekarz. Nic złego nie widzi, A ja przecież znam Maluszka i widzę, i że bardzo, bardzo źle się czuje. Lekarz daje tylko no-spę, bo według niego Mały ma po prostu wzdęcia. I poucza mnie, jak mam masować brzuch. A mnie szlag trafia i rozpacz ogarnia. Chcę jeszcze wierzyć, że lekarz ma rację. Że to tylko wzdęcie. Ale niestety, w drodze powrotnej maluszek zaczyna mieć problemy neurologiczne. Wygina się do tyłu. Mnie ogarnia blady strach. Docieramy do domu. Maluch do inkubatora. Dzwonię po wetach we Wrocławiu, czy może jakaś wizyta domowa. Ale jest 2 w nocy. Nikt nie odpowiada. Nawet ci którzy mają zadeklarowany dyżur 24 godzinny na stronie internetowej. Mama też nie może spać. Szuka mi telefonów do klinik. Maluch wygina głowę do tyłu, ciężko oddycha, nie może znaleźć sobie miejsca i widać, że ma ogromny dyskomfort. Bezsilność mnie dobija. W desperacji dzwonię do kliniki Psa i Kota na Krzywoustego i proszę, by przyjęli nas z biegu. Ok. Przyjmą. Przyjeżdża zamówiona taryfa. Mały do kartonika z termoforem i pod pachę. Ma niską temperaturę. Jedziemy. Nie jestem pewna, czy przywiozę go żywego. Na miejscu odbierają go ode mnie pędem. Pani doktor rzuca okiem, i już wiem, że jest źle. Ale podaje mu leczenie przeciwwstrząsowe. Adrenalina i steryd. Ale niestety dokłada jeszcze kroplówkę w dużej ilości - podskórną, bo ona wenflonu w taką małą łapkę nie wbije. Choć tłumaczę, że on już dostał kroplówkę - maksimum na dzisiaj. Nie słucha mnie. Mam poczucie, że to też przyczynia się do tego, co potem następuje... Dr daje mi 1 procent szans. Chwytam się tej myśli. Mały dostał przecież już teraz coś, co neutralizuje surowicę... Płacimy podwójną stawkę nocną. Tak samo zresztą, jak w poprzedniej przychodni. Wracamy. Wstępuje we mnie otucha, że może jednak tym razem maleństwo da radę. Dostało leki... W domu szybko wkładam go do inkubatora. Podłączam tlen. Nie mogę spać. Nie spałam całą noc, ale nie mogę. Idę do kuchni, opracować zajęcia na następny dzień. Jest jakaś absurdalna godzina - 4:00 w nocy. Co jakiś czas chodzę do niego i sprawdzam. Jeszcze mam nadzieję. Ale kiedy ok. 6:00 zachodzę do niego, leży i już tylko chwyta powietrze otwartym pyszczkiem. Nie nie, trzeba szybko jechać i skrócić mu ten stan... Nie może się udusić. To by była okropna śmierć... Ponownie dzwonię do kliniki Psa i Kota. Czekają. Wsiadam w taxi i jadę z małym w ostatnią podróż. Czuję się tak strasznie... tak strasznie, że nie można tego wyrazić... Głaszczę go i przykrywam dłońmi. W klinice oddaję go w pudełku, z kocykiem... podpisuję zgodę... Oby tylko już nie cierpiał. Nie mogę na to pozwolić I tyle. Małe, wczoraj wesołe życie, zgasło tak okropnie, tak niefortunnie... Przepraszam... Najgorsze, że chce się dobrze. Naprawdę. Chce się jak najlepiej. A wychodzi czasem coś zupełnie odwrotnego... Teraz myślę też, że ta wetka w klinice Psa i Kota mogła dodatkowo go zalać. Dała mu strasznie dużo płynów podskórnych, kiedy on już dostał maksimum na dobę. Ale się już tego nie dowiemy...

Kochane, dziękuję, że jesteście ze mną i nie zwątpiliście we mnie, mimo takich ciężkich historii. Musiałam to z siebie wyrzucić. Bycie z tym zupełnie samą w nocy chyba mnie lekko przerosło. Nauka z tego jest taka, że zanim wezmę jakiekolwiek inne kociątko, wyozonuję u siebie najpierw 5 razy. Każdy pokój. Nigdy już nie podam kociemu dziecku surowicy prewencyjnie. Chyba, że będzie chore. To co innego. Brak mi więcej słów...
Obrazek ObrazekObrazek
Tosia, Basti, Rudi

Do zobaczenia Matrisiu. ♥ ♥ ♥ Kocham Cię.

Bastet

Avatar użytkownika
 
Posty: 7603
Od: Pon paź 12, 2015 19:20

Post » Sob lip 03, 2021 11:46 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

Nie da się wszystkiego przewidzieć :( Trzymaj się Kasiu :1luvu:
Mnie w każdym razie doświadczenie nauczyło, że bardzo dobrze jest wrogiem dobrego, nie można wszystkiego kontrolować na zapas, a przed podaniem kotu czegokolwiek trzeba się długo i mocno zastanawiać. Wiem, co czujesz, bo też to przechodziłam.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14669
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Sob lip 03, 2021 12:12 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

Jestem wstrzasnieta.
Bardzo Wam kibicowalam.
Nie chce nawet myslec co przezywasz.. przytulam mocno.
Armani, kochany szkrabku, swiatelko na drogę (*)(*)(*)..
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob lip 03, 2021 12:49 Re: Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

Bastet pisze:Nauka z tego jest taka, że zanim wezmę jakiekolwiek inne kociątko, wyozonuję u siebie najpierw 5 razy. Każdy pokój. Nigdy już nie podam kociemu dziecku surowicy prewencyjnie. Chyba, że będzie chore. To co innego. Brak mi więcej słów...

Kasiu, nie myśl tak. Jakbyś znalazła w zbożu takiego malucha to ... nie weźmiesz bo pokój niewyozonowany ???
Kociątku dałaś szansę a że się nie udało to i tak więcej niż nic.
mziel52 pisze:Nie da się wszystkiego przewidzieć :( Trzymaj się Kasiu :1luvu:
Mnie w każdym razie doświadczenie nauczyło, że bardzo dobrze jest wrogiem dobrego, nie można wszystkiego kontrolować na zapas, a przed podaniem kotu czegokolwiek trzeba się długo i mocno zastanawiać. Wiem, co czujesz, bo też to przechodziłam.

Podpisuję się wszystkimi, moimi łapami.
Masz ogromne doświadczenie z maluchami i zrobiłaś wszystko, co podpowiadała Ci Twoja wiedza. Medycyna to nie nauka ścisła i nie da się wszystkiego przewidzieć. Nieprzypadkowo w przysiędze Hipokratesa stoi: po pierwsze - nie szkodzić.
Maluch odszedł, ale bez Ciebie odszedł by też tylko ... w innych warunkach.

Często, czytając na forum o baterii leków, które serwuje się kotom to ... nie jestem pewna, że to dobre :( . No, ale ja czerpię "wiedzę" tylko z doświadczenia i intuicji. Może trochę z tzw. chłopskiego rozumu. Pewnie to psu na budę by się nie zdało. Rozpamiętywanie "co by było gdyby..." nikomu nie pomoże. Ani Tobie ani, tym bardziej, przyszłym, kocim maluszkom.
Przytulamy serdecznie całą naszą piąteczką:
Duża, Drops, Amorka, Mumiś i Maciuś :201461
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
Amorka i Mumiś

Obrazek

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 7976
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Sob lip 03, 2021 12:51 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

:placz: :placz:
Żadne niebo nie będzie niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.

Myszorek

 
Posty: 4807
Od: Czw sie 08, 2019 8:34

Post » Sob lip 03, 2021 12:58 Re: DT u Bastet ♥ ♥ ♥ Armani (*)

Kasiu, wiem, jak się czujesz. Zawsze tak jest, kiedy się nie udaje, a już najgorzej się czujemy, kiedy nasze, w najlepszej wierze podejmowane decyzje, przynoszą odwrotny skutek i staje się tragedia. Niedawno przeżyłam to samo. Od jakiegoś czasu pojawiał się przy karmieniu dodatkowy kot. Wydawał się dziki, uciekał przed człowiekiem. Stopniowo jakby zaczął mniej się bać, podchodził trochę bliżej. Nagle tydzień temu, w czawrtek zaczął żałośnie miauczeć. Okazało się, że to kotka. I że zachęcona zabawą podchodzi do człowieka, pozwala się miziać sąsiadce, która pierwsza usłyszała jej popłakiwanie, wyniosła jedzenie i zawołała mnie. Próbowałam się dodzwonić do jednej z dwóch osób, o których wiem, że jak złapią kota, to już nie puszczą (druga jest chora). Niestety, Ania mogła przyjechać dopiero w sobotę. Następnego dnia po dłuższej zabawie, majacej na celu odciągnięcie kotki od ulicy (bo wychodziła aż na jezdnię, sąsiadka widziała z okna i mnie zawiadomiła) nawet bez problemu wzięłam ją na ręce. Ale nie chciała zostać, od razu próbowała się uwolnić. Powtórzyłam akcję kilka razy - za każdym razem chciała zejść, a ja się bałam, że jej nie utrzymam, niosąc na rękach do mieszkania na II piętro. Kotka się wystraszy i potem trudniej będzie złapać. Trzymając kotkę na rękach lub blisko siebie próbowałam ponownie zadzwonić po pomoc, ale nie udało mi się nic przyspieszyć, pozostawało czekać na sobotę. Tymczasem poszłam po transporter, już drugi raz, bo w czwartek też po niego poszłam, ale kotka wyraźnie bała się transportera. Od razu odsunęła się na 3 metry i już nie chciała podejść. Wymyśliłam, że zostawię transporter na podwórku, pokropię walerianą, postawię w środku suche jedzonko, może kotka się skusi i przestanie traktować pojemnik jak niebezpiecznego wroga. Tymczasem kotka chyba się transportera wystraszyła na tyle, że w sobotę przez cały dzień nie pojawiła się na podwórzu. Pomyślałam, że może miała rujkę, w nocy znalazła partnera i przestała być zainteresowana kontaktem z człowiekiem. Odwołałam Anię, umówiłam się z Ewą na normalne łapanie na klatkę łapkę w kolejnym tygodniu.
Tymczasem w sobotę wieczorem w porze karmienia kotka pojawiła się na ulicy. Nie wiedziałam, że tam jest, do karmienia nie podeszła, cały dzień nikt jej nie widział. I nagle Dorcia, wychodząc ode mnie, zobaczyła, że kotka leży na ulicy, nad nią kilka osób się pochylało, ale już nie żyła. Sąsiadka wróciła późno, wyszła na balkon i widziała, jak kotka zaczęła się tulić do jakichś 2 pań na chodniku, one się zainteresowały, pochyliły, a kotka nagle odskoczyła na jezdnię prosto pod samochód :placz: :placz: :placz: Kierowca nawet się zatrzymał, ale już nic nie dało się zrobić. Kotka podobno przez chwilę próbowała się podnieść, walczyła, ale po chwili wszystko ustało, tylko ogromna plama krwi... Dorcia przeniosła ciałko na chodnik i wezwała straż miejską...
Mam strasznego moralnego kaca, bo gdyby nie moje decyzje, moja nieumiejętność energicznego przytrzymaniem kotki, zostawienie transportera na podwórzu, czekanie na Anię, zamiast szukania innej pomocy w czwartek lub piątek (ale już nie miałam pomysłu, do kogo dzwonić) - kotka by żyła. Chciałam jak najlepiej, Ania sama mówiła, żeby kotki niepotrzebnie nie łapać, bo się wystraszy. Ale w rezultacie ta śliczna, młoda koteczka zginęła.
Kasiu, piszę tak szeroko, bo to w sumie podobna sytuacja. Chciałaś jak najlepiej, nie udało się. Trudno, czasem los sprawia, że nie da się kotu pomóc. Jesteś cudowną osobą i cudownym domem dla kocich sierotek. Nie mogłaś przewidzieć, że kociątko zareaguje wstrząsem na surowicę, wetka też tego nie przewidziała, nie ostrzegła Cię, że może być taka reakcja a do tego trafił Ci się wet-idiota, który umiał tylko wziąć pieniądze, ale pomóc już nie. No i ta druga wetka, która nie chciała słuchać, bo co tam opiekun wie... Strasznie szkoda Armaniego, biedactwo, miał pecha, tak jak ta koteczka u mnie na podwórzu.
Przytulam.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60134
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: MB&Ofelia, zuza i 77 gości