Dziękuję za słowa otuchy.
Rano Łatka zjadła trochę z saszetki dla nerkowców i z tacki skubnęła. Nie smarowałam jej żółtkiem z hepatorofce żeby jej nie straszyć...no zjadła tyle żeby nie umrzeć ale za mało żeby żyć. Marcysia zjadła ładnie. Nie wiem co mam robić, teoretycznie powinnam ją chociaż zawieźć na badania. Jej nie dotyka żaden człowiek tylko ja. U weta była w całym swoim życiu raz, na kastracji. Jestem bardzo mocno zmęczona. Rano wpadłam na pomysł ze mogłabym ją przetrzymać -gdyby było trzeba - w klatce w garażu (garaż w zabudowie szeregowej - taki szereg garaży, nieocieplany - ale jest lato, ciemny -ale mam lampkę akumulatorową mogłabym wstawić tam na stałe...bo w razie czego ja nie mam jej gdzie przetrzymać....). U siostry brak postępów w leczeniu
Ciągle myślę o Julinku. Kocurku kochany
Sabciu, Usiu i Kotki bądżcie zdrowe
Ps. bardzo fajnie zorganizowane z tą kolonią kotów, fajnie że są tacy dobrzy ludzie