Niestety, nie wszystkie.
Chyba bledem bylo przesiedlenie najdzikszej z rodzenstwa, Brittney. Skorzystala z pierwszej mozliwosci, gdy juz zostaly wypuszczone, uciekla i nie widzielismy jej od tamtej pory. Ona nigdy nie reagowala na wolanie, choc przy jedzeniu mozna ja poglaskac.
Nie widzielismy juz tez dlugo Cindy. Mimo, ze wychodzila juz na dzialke, spala na werandzie (bo przeciez spanie wewnatrz to wiezienie) z innymi - nie, jednak ona wybrac musiala wolnosc i gdzies pewnie bytuje tu w pozostalosciach lasu. Mimo codziennego nawolywania (dobrze wie jak sie nazywa) nie udalo sie jej wywabic ani zobaczyc. Zostawiam tez codzien jedzenie przed drzwiami i jest zamontowana kamerka nagrywajaca ruch - ona nie przychodzi.
Reszta ma sie dobrze, przychodza na posilki, wiekszosc czasu spedzaja na werandzie, Zoe sporo czasu spi w domu, jak wczesniej.
edit: a mowie, ze bledem, bo tutaj sa niestety kleszcze (tam nie bylo), wiec pogorsza to warunki zycia kotkom. Wszystkie przychodzace maja juz kropelki na karku, ale Cindy i Brittney - nie
Gdyby choc sie pokazaly, dostalyby kropelki. Jedzenia tu pewno im nie zabraknie, bo sporo wiewiorek, zajecy, innych zwierzat, a z kotow w okolicy tylko widuje czarno-bialego kocura, ale te kleszcze...