aania pisze:Czy ja już pisałam, że uwielbiam twój styl pisania?
Właśnie dlatego piszę
Wojtek, dzięki za propozycję. Jakby co, walę jak w dym, na szczęście w domu pojawiła się choinka (zbieramy zakłady, ile czasu wytrzyma, istne rodeo
)
Zuza, nie tylko Muszkieterek się nie przeziębił, ale w dodatku zdwoił jakby starania, żeby się na balkon wydostać
Z prezentów świątecznych - Marlon, jak wiadomo dostał zastrzyk (chyba go nie zauważył, bo do teraz siedzi i wygląda jakby myślał, po co w ogóle jechał wte i wewte do weta). Aramis zaanektował prezent dla dwojga, czyli koci płaski drapak z dziurkami i latającymi brzęczącymi kulkami w środku. Obstawiam, że Marlon zainteresuje się prezentem nieco później, żebyśmy mogli w pełni docenić walory kolędy "Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi"
Natomiast mój Wspólnik dostał palmę
Rano wyciągałam Muszkieterka z donicy i nagle ze zgrozą spostrzegłam, w jak opłakanym stanie jest pogryziony kwiatek (no naprawdę, Hyde z "Wednesday" by się nie powstydził roboty). "Albo ty, albo on" westchnęłam. I z żalem zapakowałam piękną ongiś roślinkę i oddałam w dobre ręce, do sanatorium, oby nie Pod Klepsydrą. Co prawda nasza wetka ostatnio zasugerowała, że jakbyśmy mieli kiedyś Aramisa dość, to ona chętnie, bo jak patrzy w te oczy, co nie umią kłamać, to się topi jak lodowce, ale... Aramis dziś potraktował mnie jak prawdziwą Śnieżkę - rano obudził mnie pocałunkiem, a potem przez kolejne 10 minut zapewniał, jak bardzo ceni sobie wspólnotę poduszki. No,,, rady nie dałam
"Powiedz Grubemu, że osobiście z nim porozmawiam" - odgroził się Wspólnik, który kocha zielone i nawet nie muszą mieć portretu Waszyngtona. I teraz liczymy na cud odrodzenia