Zara wrzuce... Tylko doprowadziłam telefon do stanu omdlenia z wyczerpania. Na 30 sekund przed jego wyłączeniem desperacko podyktowałam kumplowi numer telefonu gościa, z którym się umówiłam na odbiór sprzętu. No i okazało się, że gościu czeka na mnie od 20 minut, ale... lokalizację zmienił od czasu mojej ostatniej u niego bytności i rezyduje teraz w całkiem innej części miasta
Nawet był gotów dalej na mnie czekać, ale mówię mu, że sorry, telefonu nie mam, a kumpel umówiony i już drobi w dokach startowych, żeby się nie spóźnić, no to jak my się znajdziemy w metrze Młociny?
I tak: gościu był uprzejmy, ale pewnie obsobaczył mnie w myślach, bo przyszedł specjalnie, nawet by mnie samochodem podrzucił, a teraz musi jutro rano przyjechać jeszcze raz. Kumpel ochrzanił mnie rutynowo, bo pierwsze co robi zwykle, to sprawdza stan mojej baterii i podłącza telefon do ładowarki, ale jako że przez tydzień pilnował psa kolegi, to mój telefon się rozładował (rozumiecie, że mojej w tym winy absolutnie nie ma żadnej, nie wiem, czemu się rzuca
). Jak wróciłam do domu, to napadł na mnie TŻ, że zadał mi smsem bardzo ważne pytanie, w sprawie życia lub śmierci, czyli do kiedy jego paczka jest w inpoście, a ze mną kontakt telefoniczny jak w latach osiemdziesiątych. I skoro tak, to nie zamierza się do mnie odzywać wcale, bo rzekomo jestem niepoważna jak ta pani w pierwszym będzie u Grechuty
Naprawdę nie wiem, co z tymi facetam się dzieje
Upadek obyczajów