Pomysł jest więcej niż dobry i w permanentnym rozważaniu, tylko... Mój blok zaprojektował jakiś szalony "wizjoner". Pół biedy, że żadna ściana nie biegnie prosto, wszystkie po skosie, pokoje mają kształt trapezów, a ściana zewnętrzna zatacza łagodny łuk (w pokoju tego nie widać, na bloku owszem). Układ mieszkania powoduje, ze nie wszędzie da się dowolnie ustawić meble i tak biurko wylądowało pod oknem. A obok... prawdziwy gwóźdź programu: między oknami dumnie pręży się betonowy słupek, jeden z tych, które dźwigają całą konstrukcję. Żeby wwiercić tam cokolwiek potrzeba gościa z odpowiednim sprzętem. Wykonalne, ale jakoś tak dni mijają...
Tymczasem Młody nauczył Aramisa reagować na komendę
Kiedy tylko kocioł wchodzi mu na biurko, Młody woła: KRK (to od tej chorwackiej wyspy, której nazwa nieustannie go fascynuje od 2 lat), a Muszkieterek, zaniepokojony zbitką wybuchowych spółgłosek, posłusznie zeskakuje
Oczywiście to rozwiązanie doraźne, nie zawsze się jest w domu, a wtedy katastrofa wisi w powietrzu
Rano sprawdziłam, jak ja wołam KRK, to też działa
A tymczasem... Marlon dorósł do swojego imienia i okazał się być dostojnym bandytą
Rano TŻ powitał mnie w kuchni: Twój kot bije mojego kota (bo prawa właścicielskie Młodego zostały zniesione)
Ach - ziewnęłam z zazdrością- ten ich poranny zastrzyk energii
Nie nie, moja droga - pokręcił głową z pełną dezaprobatą - przylał mu na serio, aż mały piszczał
A o co poszło? - zaciekawiłam się.
Bo w misce nie było chrupek!
I jak tu nie wierzyć w metempsychozę? Kitek właśnie tak zawsze lał Alika
Muszkieterek okazał jednak charakterek i teraz, jak Marlon za nim łazi i żałośnie prosi: MRRRUF, pobaw się ze mną, Muszkieterek pokazuje mu kitę. Co jest odrobinę perfidne, bo ogon Aramisa jest wspaniały, bujny i lśniący, a Marlon sobie swój własny wygryzł na modłę lwią i teraz obnosi się z chudym u nasady, zwieńczonym pokaźnym pędzlem na końcu