Zmiany w stanie osobowym mieszkania to coś, czego Marlon ewidentnie nie lubi. Jako koci gentleman nie marudzi i nie strzela focha, za to z właściwą sobie subtelnością sugeruje
Moja wujenka mawiała, że ryba i gość po trzech dniach śmierdzą, Marlon tolerancję skrócił już do pierwszej nocy
Kiedy po raz pierwszy (za jego kadencji) spała u mnie siostra, dał upust niezadowoleniu ostentacyjnie się myjąc. Od zmierzchu do świtu, wydając przy tej czynności tyle decybeli, ile można osiągnąć, plując na akord w futerko, a następnie chrobocząc szorstkim jęzorem po długim rudym włosie.
Kolejne wizyty znosił nieco lepiej, a ostatnio w zasadzie nie czyni gościom afrontów, poza tym, że zachowuje dystans społeczny, jakby covid trwał w najlepsze ze wszystkimi obostrzeniami
. 2 metry w oddali, ale przecież pilnować trzeba, a nuż suchą karmę goście zaiwanią. Brawo On.
Skoro ferie trwają w najlepsze i nolens volens pozbyłam się Chłopaków, egzystencjalną pustkę zapełniłam zgodnie z dyrektywą Kazika Staszewskiego: "gdy w domu nie ma dzieci to jesteśmy niegrzeczni"
. No i przecież trudno tak wypuścić nocą przyjaciółkę na pastwę Ubera czy innego Bolta, no nie? Ku dezaprobacie Marlona, została dwa dni. Muszkieterska Klucha zgłosiła votum separatum względem marlonowej rezerwy – zachwycony zdradził mnie od razu, pół nocy posypiając na jej poduszce, a drugą połowę demonstrując własne możliwości: ależ pięknie brzmi nocny galop tłustego kota, prawda? No to teraz mnie przytul i pogłaskaj. A najlepiej dorzuć do michy, bo micha jest magiczna, tylko zepsuta: zamiast się napełniać, pustoszeje od razu.
TŻ z Młodym wrócili, a ulga Marlona była tak widoczna, że diagnoza behawiorysty okazała się zbędna. I niby nic się nie zmieniło, kocur jak zawsze przespał noc ze mną w łóżku, ale ta wyluzowana poza i ćwierkanie przez sen kompletnie mnie rozbroiły.
A Aramis? Heeeeej, a dziś też będą goście?