Sierra pisze:Tak z ciekawości... A jaki konkretnie zbieracz wybrałaś?
A tak najbardziej chciałam Roombę, bo niewątpliwie mogę służyć za wzorzec z Sevres dla UJowej Pani Domu – zajęć ciężkich i niewdzięcznych organicznie nie znoszę. TŻ dla odmiany wierzgał, że iRobot za kuwetę nie wjedzie, do kąta nie zajrzy, a pod nóżkami mebli kuchennych się zakałapućka, zabuksuje i tyle z tego będzie
. Upojona wizją siebie, niczym mistrz Jedi na odległość nakazującej domowym sprzętom wykonywać za siebie Syzyfowe prace, zapewne potraktowałabym męskie glindzenie z adekwatną dezynwolturą, ale potem wyobraziłam sobie Huna Attylę dla niepoznaki nazwanego Aramisem, jak niczym Zeus Gromowładny spada z impetem na nieszczęsny odkurzacz i poskramia go pod moją nieobecność
. Roomba, czy inne Xiaomi mi przeszły jak ręką odjął.
Potem zmierzyłam się z nachalną propagandą Dysona, ale ostatecznie jako jednostka niepokorna, buntownicza i cokolwiek frankofilska, zdecydowałam się na Tefala X Fprce 11.60 ze zginaną rurą, która ładnie włazi mi pod te nieszczęsne meble (parę innych parametrów też wzięłam pod uwagę, żeby nie było, że po kolorze wybieram
).
Oczywiście nie obyło się bez perypetii, bo znany sklep sprzedał mi z pietyzmem opakowany sprzęt jako nowy, a był:
a) poobdzierany od częstego mocowania w stację dokującą
b) z brudną szczotką
c) last but not least - nie działającym akumulatorem
Jeszcze mi złość nie przeszła. Nasz coraz bardziej cwaniacki kraik nie przestaje mnie zadziwiać i teraz trzeba wszystko robić wg stalinowskiej maksymy: "ufam, ale sprawdzam", bo bez skrupułów złom wcisną, Jak tam następnego dnia wpadłam jak Furia, wysypując milion końcówek tego cuda, które nijak nie chciały się zmieścić w pudle, załoga stanęła w pozycji "hab acht", jakby im hymn śpiewali, a nie mówili dobitnie, co sądzą o ich niecnych praktykach i polecieli szukać na zapleczu nowego egzemplarza. Nie znaleźli
Sklepowe czeluście kryły jeszcze 3 używane modele
Ostatecznie dzień później dostałam autentycznie nowy, i sprawnie sobie radzący zasysacz kociej sierści.
Z wad - ciężka cholera. Poza tym, jak dotąd spełnia oczekiwania, dawno nie miałam takiej fajnej podłogi
.Tytułem uzupełnienia nie mam w domu żadnych dywanów, tylko panele i płytki (bo w pakiecie z sierściuchami mam jeszcze alergika-astmatyka, a dylematom: koty czy dywany, firany i inne tekstylia nie pozwoliłam zaistnieć), więc nie potrzebowałam największej mocy, jaką oferowali w najnowszym modelu X Force, czyli 15.60 Animal. A, oprócz tego, że jest tak cichy, że można spokojnie sobie odkurzać w nocy, ma jeszcze jeden, kompletnie zdumiewający mnie bajer: świeci sobie "pod nogi"
Nie wiem, czy komuś przychodzi do głowy odkurzać sobie po ciemku, ale fantazja producentów idzie w każdym, jak widać, kierunku.
A Muszkieterek, faktycznie. Na ryczący odkurzacz przemysłowy, nabyty przed remontem, żeby dziarsko wciągał pył po własnoręcznym szlifowaniu ściany, reagował mniej histerycznie, owszem, wraz z Marlonem wycofywali się na z góry upatrzone pozycje, ale oddalał się wtedy z niejaką godnością. Teraz nie wyrabia na zakrętach, a intuicja zawodzi go non stop i zawsze pójdzie akurat tam, gdzie jeszcze jest coś do wyzbierania.
Marlon jakby mniej smarcze, więc idąc tropem nadwrażliwości na roztocza, z zakupów czeka mnie jeszcze oczyszczacz powietrza. Ktoś ma jakieś doświadczenia? Kiedyś bardzo polecano mi Sharpa...