Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
januszek pisze:Masakra . Dobrze że Marlon uciekł a nie zainteresował się kałużą farby. Nigdy nie jest aż tak źle by nie mogło być gorzej .
jolabuk5 pisze:Zabawnie się czyta, ale to musiało być okropne! Podziwiam cierpliwość dla Marlonowych wyczynów - ja bym chyba nie wytrzymała i nagadała mu do słuchu. A on przecież niewinny
Sigrid pisze:januszek pisze:Masakra . Dobrze że Marlon uciekł a nie zainteresował się kałużą farby. Nigdy nie jest aż tak źle by nie mogło być gorzej .
WIem Do malarskiej kuwety wlazł w czasie remontu i z artystycznym zacięciem partycypował w zdobieniu mieszkania. A szorowanie królewskich stópek nie było najfajniejszym przeżyciem
Sigrid pisze:Mówiłam kiedyś, że Marlon jest duży, ciężki i na kuchenny blat wskoczyć z ziemi nie umie? Mówiłam?
No to jest duży i ciężki. I to by było na tyle
Sigrid pisze:Mówiłam kiedyś, że Marlon jest duży, ciężki i na kuchenny blat wskoczyć z ziemi nie umie? Mówiłam?
No to jest duży i ciężki. I to by było na tyle
zuza pisze:Sigrid pisze:Mówiłam kiedyś, że Marlon jest duży, ciężki i na kuchenny blat wskoczyć z ziemi nie umie? Mówiłam?
No to jest duży i ciężki. I to by było na tyle
Rozwija się kotełek, czepiasz się?
Sigrid pisze:Dzięki. Na razie jest szampańsko
Mamy apartamencik na pięterku z osobnym wejściem schodkami na pierwsze piętro. Marlon, który w trakcie podróży nieco pyskował, wykorzystując świeżo zdobytą sprawność miauczenia, ociupinkę się jednak zestresował nowym miejscem - bo zaraz wyszliśmy (trzeba było się przewalutować i coś zjęść). Wieczorkiem wyluzował i mruczał tak głośno, iż TŻ myślał, że chrapie, rano był gotów na podbój nowego świata.
Balkon dzielą z nami Bracia Czesi (znaczy niedokładnie, bo to para mieszana) i już o ósmej Marlonek warował pod drzwiami sąsiadów. Ledwo dRLONrzwi uchylili, rudy koleżka eksplorował już ich włości. Mamy szczęście: trafiliśmy na kociarzy (mają dwa brytki). Mile pogawędziliśmy w oczekiwaniu, aż ciekawski sierściuch raczy opuścić ich mieszkanie, ja niezbyt chętna byłam do przekroczenia granic prywatności, musiałam się jednak przełamać, widząc jak to niemożliwe zwierzę wpada do łazienki, wspina się na łapki i... tak, zaczyna chłeptać wodę z toalety
A potem przyjdzie buzi dać, oblech jeden...
Przeprosiłam, wpadłam do środka, ucapiłam za kark nachalnego obrzydzielca i doprowadziłam do miejsca tymczasowego rezydowania.
Dodam, że "ostatnie zajazdy na Litwie" są stałą praktyką Marlona. W zeszłym roku regularnie molestował sąsiadów w ich pokojach w najmniejszym mieście świata - HUM.
Przyszliśmy wieczorem do jedynej tam konoby, a wszystkie miejsca zajęte. W rogu siedziała para Holendrów, a ponieważ wiedzieliśmy, że tej narodowości są nasi nowi sąsiedzi, postanowiliśmy zapytać, czy możemy się przysiąść. "Wydaje mi się, że mieszkamy obok siebie" - zagaiłam uprzejmie. "Tak" - uśmiechnęła się miła Niderlandka - "my może się jeszcze nie znamy, ale zdążyliśmy poznać waszego kota" Przyznam, że trochę się skonfundowałam, bo już na wstępie naszej bytności w najmiejszym mieście świata Marlon zostawił pod stołem w konobie pamiątkę adekwatną do własnych gabarytów Ale nie, nie nabałaganił im w pokoju. Uff. Spędzilliśmy fantastyczny wieczór gawędząc o wszystkim, a Holender przyznał się, że jego babka była Polką, niestety sam potrafi powiedzieć po polsku tylko "na zdrowie". Ćwiczyliśmy ten zwrot do późna w nocy.
Innym razem, popędzana przez TŻta, zapomniałam w kawiarni mcbooka. Kiedy godzinę później uświadomiłam sobie ten smętny fakt i powróciłam na miejsce zguby. "To pani ma tego wielkiego kota?" Powinnam sobie w paszporcie w rubryce "znaki szzególne" wpisać: MARLON
januszek pisze:Marlon to taki "international cat "
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Silverblue i 154 gości