Już wszystko dobrze, ale jutro ani pół godziny! To nie jest tak, że ja je wypuszczam i mogą sobie cały dzień być w ogrodzie. Czitusię na rozkaz wynoszę koło czwartej rano, ma swoje pudło przy drzwiach wejściowych, w cieniu i się z niego w ogóle nie rusza. Zabieram do domu o ósmej rano przy okazji Pasia insuliny. Cosi pozwalam na troszkę, ma swoje ulubione zacienione miejsca w ogrodzie. Jestem cały czas w domu, zaglądam, sprawdzam, patrzę na termometr, patroluję ten ogród i zlewam wodą ze względu na nie moje koty praktycznie co godzinę. No ale dzisiaj upał po prostu przesadził . A tak przy okazji- jak wasze koty, te które mogą wychodzić albo mają osiatkowane balkony reagują na ten skwar? Pozwalacie wychodzić? Uciekają od słońca czy lubią się jednak na balkonach wylegiwać?
Nasza starowinka Gusia wychodzi do ogrodu kiedy chce i na ile chce. Poleży w cieniu, pije wodę z oczka i innych misek porozstawianych po ogrodzie. Wraca do chłodniejszego salonu, połozy się na kamiennej podłodze, przeniesie na sofę i tak kilka razy dzienne.
Moje dzisiaj martym bykiem lezaly, nawet jedzenia nie tknely, ozywily sie dopiero na wieczor i nadrobily zaleglosci.
Swoja droga dzisiaj pierwszy dzien w pracy, tak osobiscie, a nie zdalnie, jak od 13/03/2020. Dziwne uczucie. Na szczescie teraz mamy juz system pracy mieszane 3 dni w domu, 2 w biurze, a za tydzien na odwrot.
Ludzie, którzy nie lubią kotów, w poprzednim życiu musieli być myszami.
A, czyli sobie wybierają co chcą... U mnie reżim, ale połowiczny, bo się nie daaaaaa.... Mieszkanie podzieliłam na pół- część chłodzoną klimą (aż strach gdy pomyślę o rachunkach za prąd, włączam wyłącznie w stanach zagrożenia życia ) i tu mam Czitusię i Cosię. Czitka jest mądra, bo sama z tej przyzby przyszła, a Cosia najchętniej by powtórzyła epizod wczorajszy i musiałam siłą zgarnąć z ogrodu. Drugie pół zostawiłam otwarte na to piekło, bo nie moje koty nie mają woli opuszczenia tarasu i ogrodu, ale gdyby jednak się rozmyśliły, to mogą wejść w każdej chwili do przedpokoju, pokoju i kuchni a także do chłodnej izby piwnicznej. Wszędzie stoją michy z wodą. Usiłowałam z nimi pertraktować, ale nie ma z kim gadać. Na twarzach mają wszystko wypisane- Pasio zakłopotanie aurą, Bratu rezygnację łamaną przez obojętność a Mami coś na kształt przerażania, ale pewnie dlatego, ze usiłowałam do niej mówić a co najstraszniejsze patrzyłam na nią czego robić nie wolno . Wszyscy razem wydają jednak wspólny komunikat: zostajemy, wolimy tutaj! Pasia i Bratu dało by się wziąć pod pachę i zamknąć w domu, ale wtedy będą bardzo niespokojni, bo jak to, Mami została? We wczorajszych wieczornych prognozach w telewizji wszyscy mówili o popołudniowych ewentualnych/możliwych zachmurzeniach i być może burzach, ale ja im nie wierzę, kłamią jak dentyści Jutro podobno ma być chłodniej, czyli pewnie zamiast 38 będzie 37 . Jest super. Po prostu super. Jak to się mówi teraz? Mega pogoda? Grubo? O wiem, to co za oknami to sztos !I mamy epickie lato . Ale ja chcę deszcz...
No widzisz, to juz wiem, kto jest winien - wszystko przez Mami! Gdyby nie ona, całe towarzystwo siedziałoby w klimatyzowanym domu i byłoby super A u nas w domu 26 st. Bez klimatyzacji
O, tak, taki deszcz to by się przydał! I to bardzo.
Moje pannice rano domagają się bałkoningu, ale że u mnie do południa słońce od strony balkonu, to po chwili zwlekają się do mieszkania i wyszukują chłodne miejsca do leżenia martwym bykiem aż do wieczora. Mała Czarna właśnie zalega obok mnie, Ofelia się gdzieś zaszyła.
Cosia dziękuje za wszelkie głaski, już śpi jak dziecko, dzisiaj sama była ostrożniejsza z tym przebywaniem poza domem. Koło siódmej wypuściłam bo już słońca chociaż nie było, ale na termometrze nadal 32 . Poszła do piwnicznej izby i z niej obserwowała co się dzieje w ogrodzie, tam chłodno jest, prawie klima . Nie moje zjadły na tarasie z apetytem gotowane kurczaki dzisiaj i odpoczywają teraz na trawie, Pasio profilaktycznie uwalił się koło miski z wodą, on troszkę gruby jest, jemu ciężko w te upały. A Bratu nagle w szczycie formy, on by się bawił, wywracał, podskakiwał, pewnie mu te temperatury coś w łebku pomieszały . Postałam przed chwilą na tarasie, dziwnie jest. Takie zrywy podmuchów, martwe od upału drzewa nagle się momentami budzą i ponownie zamierają. Cisza taka, nawet psy nie szczekają. Niebo też dziwne... Może rzeczywiście idzie ta burza zapowiadana między dwunastą a pierwszą w nocy? Oby!