Od samego rana budzą mnie jakieś Alerty LGBT
na komórce wieszczące koniec świata i totalny Armagedon, więc z ufnością oczekiwałam cały dzień patrząc w niebo, czy to może już, albo za chwilę, ale guzik prawda. Owszem, późnym popołudniem coś grzmotnęło raz a dobrze, trochę się niebo zasiniło, spadły trzy krople deszczu i na tym koniec
. Ale jest chłodniej, tak ciut, ale jest!
Zakładając optymistycznie, że TO nadejdzie w nocy, spacyfikowałam nie moje koty w domu, oczywiście bez Mami, bo ona nie wejdzie i już. No to nie.
Chłopaki uznali, że skoro tak, to ładują mi się do łóżka, pojedli i zalegli. Ale przyszła też Czitka na swoją porcję Neospasminy, czyli wieczorne polizanie zakrętki. Super. Ale ożywili się natychmiast Chłopcy, że oni też
. Ja im tam żałować nie będę, niech ćpają
. No i my tak wszyscy zespół- wespół pociągamy sobie razem teraz
Super jest! Nikt na nikogo nie syczy, nikt się nikogo nie boi, wszyscy się kochają zgodnie z hasłem make love not war
, że ja na to wcześniej nie wpadłam!
Jutro dodatkowo
coś może
!
A potem wszyscy na odwyk!!!
Ale właściwie po co
.