Nie wiem czy czas jest względny do końca, dla mnie raczej bezwzględny, ja go po prostu nie mam i tu tkwi ów szkopuł fatalny co w niwecz obraca wszelkie zamierzenia
Trochę zdjęć w aparacie, ale kiedy je wstawić to już problem, tak dla porządku co u nas, bo może ktoś zatęsknił, to tak na wszelki wypadek.
Zimno, ale czasem coś zakwitnie i trawy wyrosną, trawy, których nie koszę w części ogrodu, bo gdzie koty mają się chować przed upałem?
To Pasio z Bratu. Podchodzić za bardzo nie mogę do nich, bo są namolni. Bratu ma zakodowane, że jak idę w stronę wysokich traw to tylko po to, żeby najdłuższą urwać i bawić się w nieskończoność tą trawką biegając z nią po całym ogrodzie, a oni będą polować.
Czitusia też się ożywiła, zakończyła sen zimowy i coraz chętniej wyniesiona do ogrodu pasie się w okolicach Hiltona, rzecz jasna tylko po to, żeby- nazwijmy to delikatnie - oczyścić potem przewód pokarmowy, najchętniej na moim łóżku
. Albo śpi na dachu Hiltona w koszyku, ale oczywiście pod kocykiem.
Mami ze mną nie rozmawia nadal, to już kolejny rok, ona charakterna jest
.
Czasem pogada z Bratu, ale raczej prosi, aby nie przeszkadzał podczas sesji. Pochyli się, popyta o co chodzi i poprosi o odejście, pieszczoty potem
.
Cosia gdzieś znika przed aparatem, często penetruje ogród Szczepana, bo teraz ta wielka pusta działka to jej ulubione miejsce eksploracji, blisko i bezpiecznie. Tylko Cosi tam wolno. Cosia bardzo nie lubi towarzystwa Bratu, niestety boi się i już. Natomiast z Pasiem to bywają i noski i ogonki i wszystko, ale w granicach przyzwoitości. Cosia kochała Micia miłością jedyną i wielką i tak zostało w jej małym serduszku. Pasio natomiast kocha wszystkich, kiedyś o tym opowiem, bo to na osobny post.
I cukier nam się powoli normalizuje na niższych poziomach, jest stabilnie, odpukać nikt nie choruje i idzie lato. Chwilo trwaj.