Luna

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sie 23, 2020 20:30 Luna

Cześć.
Tydzień temu zarejestrowałem się na forum. Nie zdążyłam nawet nic napisać. Chciałam Wam opowiedzieć historię mojej Luny.
Cztery tygodnie temu sąsiedzi znaleźli gniazdo z kociętami w krzakach u siebie na podwórku. Kupili karmę dla kotów i dokarmiali kotkę aby miała siły wychować kocięta. Po tygodniu kotka przeniosła gdzieś kociaki. Jednak jednego zostawiła. Kociak miałczał cały dzień. Sąsiedzi dali mu mleka dla niemowląt, ale nie mogli go zabrać do domu na noc. Zabrałam z mężem kociaka. Kupiliśmy mu mleko dla kota. Karmilismy 8 razy dziennie, masowalismy brzuszek. Przez półtorej tygodnia wszystko było dobrze. Kociak był u weterynarza. Dostał leki na odrobaczenie i na pchły. Mieliśmy się pokazać za tydzień. Kotek okazał się być kociczką. Dostała na imię Luna. Tydzien minął wydawało mi się że jest wszystko dobrze. Powiedziałam na kolejnej wizycie weyeryniarzowi, że ma lekko zaropiałe okolice odbytu. Dostał antybiotyk i mieliśmy przyjść za dwa dni. Przyszliśmy się pokazać. Niby wszystko ok, ale mały problem że zrobienie kupy był. I tak się zaczęło. Luna dostała laktulozę i parafinę ale kupki nie było. Masaż brzuszka i odbytu zrobił się też dla kotka udręką. Kolejny dzień i znowu nawodnienia, zastrzyk rozkurczowy, laktuloza.... A kupki dalej nie było. Natomiast Luna bardzo cierpiała przy higienie, zastrzykach itd. W czwartek skontaktowalismy się z innym weteryniarzem, który miał operować gdyby kupki nie było. Poradził nam dzień poczekać i dać Lubię zamiast mleka siemie lniane. Nie chciała pić więc trochę na przymus to robiliśmy. Ale udało się kupka zrobiona. Operacja odroczona.... W piątek było wszystko ok. Dostała nawodnienia i leki rozkurczowe. Na USG wszystko ok, ale zaczęło mnie niepokoić, że nie chce jeść. Masaz dalej był udręką. W sobotę przymuszalismy ją trochę do jedzenia i jadła po troszkę. Dzisiaj już było fatalnie. Była nieprzytomna. Nie potrafiła unieść główki. Głaskałam ją i mówiłam, że jak musi to niech idzie do tego lepszego świata. Mówiłam jej, że tam ją już nie będzie nic boleć. Leżała i mruczała troszkę. Czekała na mojego męża bidulka. Kiedy przyszedł, wziął ją na rączki i pogłaskał odeszła.

Wiecie co nie daję mi spokoju? Że w tak krótkim życiu tyle cierpiała. I to jeszcze z naszej winy. Gdybysmy jej nie wzięli nie meczylaby sie tak. To wszystko jest takie trudne. Granica pomiedzy leczeniem a taka uporczywą terapia przynoszaca cierpienie jest tak wąską. Zwlaszcza przy tak malych zwierzątkach. Gdzie batdzo trudno niekiedy postawić diagnozę. Miała 5 tygodni gdy odeszła.
Nie mam pojęcia czy dobrze robiłam, że ją ratowalam. Tyle cierpienia jej to przyniosło i strachu.

Vingill

 
Posty: 1
Od: Śro sie 19, 2020 21:52

Post » Nie sie 23, 2020 22:30 Re: Luna

Nie wiem, czy tak lepiej... ale przecież... też bym ratowała... Niedawno tu na forum Bastet opowiadała o walce o przeżycie kilkudniowego kociątka, którego - być może - też mama zostawiła, może wiedząc, że z nim się nie uda... sporo z nas temu maluszkowi kibicowało... więc nie tylko Ty chcesz ratować... Mam nadzieję, że Luna jednak czuła też te dobre chwile... wtedy, kiedy, jak piszesz, było dobrze...
Wątek o Bajce, która dołączyła do Feliksa: viewtopic.php?f=46&t=176799
Wątek o Bezdomniaczce, która się stała Domniaczką Bezią: viewtopic.php?f=46&t=186711
Wątek przedprzedostatni, całego tercetu: viewtopic.php?f=46&t=208290
Nasze Kocie Wierszyki: viewtopic.php?f=8&t=208424

Nul

 
Posty: 11261
Od: Śro lis 02, 2016 17:23
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie sie 23, 2020 22:37 Re: Luna

Bardzo smutne, jak nie da się pomóc, ale... Też bym próbowała.
Luneczko [*]
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60451
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw sie 27, 2020 21:41 Re: Luna

Zrobiliście co było można :( gdybyście jej nie wzięli może umierałaby w gorszej sytuacji. Współczuję :(

Mogło tak być ze kocia mam czuła ze maluch nie ma szans i dlatego porzuciła :( nie wyrzucajcie sobie ze chcieliście dobrze. Kociątka są kruche. Nie zawsze się udaje.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84912
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ASK@ i 359 gości