Mówiłam, że kocham Kotka? No kocham, dziś też wykazał się cierpliwością i opanowaniem w stosunku do Mandeja i Duszka.
Kocham go, mimo że w środku nocy obudziło mnie deptanie po policzku. Takie deptanie znaczy
pogłaszcz mnie, powiedz, że mnie kochasz. Pogłaskałam, przytuliłam. Ale Kotkowi widocznie było mało, przemaszerował wszystkimi czterema nogami (bez pazurków, to trzeba przyznać) i siedmioma kilogramami przez moją twarz i stanął nad Siwym. Dostał drugą porcję głasków, zlazł z kanapy, wysikał się i czekał. Spuściłam rękę z kanapy (to zaleta mieszkania w klitce...), zamieszałam w misce z chrupkami, żeby wiedział, że nie jest pusta, Kotek poszedł chrupać a my spać. I wcale nie byłam na niego zła, rozczula mnie ta misiowatość. I kocham go