Nie chciało mi się jednym palcem w komórkę klikać, odpaliłam komputer.
Czarna (vel Sówka) po kolejnej wizycie u lekarza. Udało się ściągnąć kamień, dziąsła już ładne i z pyszczka nie śmierdzi, prócz jednego zęba, co pewno pójdzie do usunięcia, ale czekamy do wtorku, żeby dać ponownie antybiotyk.
W "międzyczasie" musieliśmy kota wydłubywać. W ubiegły wtorek, przy sprzątaniu klatki wymsknęła się i zabunkrowała pod regałem. Średnio się tym przejęłam, bo przecież w święta tak sobie na swobodzie chodziła. Ale kiedy ani w środę, ani w czwartek w kuwecie nic nie przybyło a w miskach nic nie ubyło to się zmartwiłam. Żadne wabienie walerianą nic nie dawało. Myslałam już, że może jakimś sposobem wymknęła się z pracowni i jej nie ma. Ale włożyłam komórkę pod regał i zrobiłam zdjecie - w najodleglejszym końcu zaświeciły oczy. Siedziała i bała się wyjść, pewno dlatego, że nie widziała co się dzieje tylko słyszała kroki i stukanie. W piątek zabraliśmy się z Siwym za odgruzowywanie kąta. Kiedy już zniknęły wszystkie płyty, pudła a droga ucieczki została odcięta przez zwinięte folie za pomocą długiej ręki Siwego została Czarna wydobyta spod regału. Była zmarznieta i wystraszona, co najmniej dwa dni spędził na zimnej posadzce, w kucki, czuwając. W klatce najadła się, napiła, załatwiła i wreszcie mogła spokojnie się rozciągnąć.
Nie chcę zapeszać, ale być może będzie miała dom... Wrzuciłam ją na FB, odezwała się kobieta z Wrocławia zauroczona urodą Sówki, ma zabezpieczone okna i balkon, doświadczenie w oswajaniu bezdomnych, ma też swoje bardzo spokojne, łagodne koty, zabrane ulicy. Zobaczymy, w stadzie kotka lepiej by się odnalazła niż jako jedynaczka. Pewno będę kogoś prosiła o wizytę PA. Kciuki pożądane