Nie, mogę byc z niego dumna. Z kocicami nigdy do tej pory się nie widzieli. Na wejściu noski-noski z Rysią, która powiedziała, co o nim mysli, ale nie dała mu z liścia tylko sobie poszła. Szprotka zgodnie ze swoim charakterem też syczała jak przechodził obok ale żadnych łapoczynów przez dwa dni nie było.
Echo zachowywał się jakby mieszkal tam od urodzenia, rozwalał na środku podłogi, nie bał dzieci i był zafascynowany antresolą w formie domku na drzewie, który jest królestwem Rysi, więc jak tam wchodził to Rysia wysuwała się jak zębata murena, ale jego nic nie ruszało
Na koniec elegancko z ogonem na sztorc przemaszerował przy nodze do samochodu zaparkowanego kilka kamienic dalej budząc lekkie zainteresowanie.
Z początku musiał zwiedzić samochód, bo jechaliśmy zastępczym
ale potem drogę tam i z powrotem przespał rozwalony brzuchem do góry.
Czeka nas kolejne wyzwanie - wyjazd na urodziny bratanka do Łodzi...