Ona już dawno mogła miec dom i być wysterylizowana
A tak to tylko zaufanie do mnie straciła.
Znajoma administratorki zadzwoniła do niej miesiąc temu, że jej koleżanka straciła kota (zator...) i jak zobaczyła Czarną na zdjęciu to koniecznie chce jej dać dom. Koty miała zawsze, niewychodzące. I koniecznie, no koniecznie, przyjedzie dziś po nią. Więc najpierw powiedziałam, że musze ją wysterylizować, że jest półdzika i trzeba ją spokojnie oswajać itd. Ależ oczywiście, oczywiście. No dobrze, ale jak ją złapię? Ruda daje się głaskać i dotykać, ale Czarna tylko czasem troszkę przy jedzeniu. No i jak poszłam karmić koty to Czarna siedziała na parapecie, dała się wziąć w ręce i włożyć do klatki... Bez wyrywania, drapania, gryzienia. Przeznaczenie jakieś?
Kobiety były za godzinę. Nowa właścicielka zachwycona. Pół godziny kładłam, ze NAJPIERW do lecznicy na sterylizację, nawet jak nie mają na dziś terminu to zostawić do jutra. Bo po zabiegu będzie lekko otumaniona i łatwiej zaakceptuje nowe miejsce i człowieka. Ale oczywiście, oczywiście. Pojechały.
Po godzinie dostaję zdjęcie.
Pojechały prosto do domu, "żeby kotka nakarmić i najpierw oswoić". I wypuściły z klatki na mieszkanie, choć mówiłam, że najpierw np. w łazience. Czarna dokonała pogromu w kwiatkach, a jak chciały ją złapać to weszła za blaszany kaloryfer i przestała dawać znaki życia. Żadnego ruchu, głosu... A pani przerażona, już nie chce kotka, bo się boi, co zrobi jak pójdzie do pracy...
Za dwie godziny pojechałam, otworzyły roztrzęsione. Od drzwi odezwałam się "cześć królewno, mruu, gdzie jesteś?" A kotka "miauuu" zza kaloryfera. Więc one zapłakane, bo się bały, że ona nie żyje. Siadłam koło kaloryfera, cały czas mówiąc do Czarnej, a ona mi za każdym razem odpowiadała. Palcem przesuwałam ją do przodu, ale kaloryfer był we wnęce i nie wiedziałam, jak przez taką szparę kotka wyjdzie. W końcu wsunęłam ręke za kaloryfer, który lekko zsunał się z haka, złapałam ją za kark i delikatnie wyjęłam. Pięć minut i było po problemie. Kotka przytulona na moich rękach, nie wyrywała się, po włożeniu do klatki zjadła i w cieple zasnęła.
Wróciła do swoich sióstr. A mogło być tak pięknie...