Odgrzebałam wątek, żeby napisać o nowej domowniczce.
Podjęłam ostatnią próbę znalezienia dla Ognika towarzysza.
Poprzednia była bardzo rozczarowująca.
Ognik nie przekonał się do młodego, ośmiomiesięcznego syberyjczyka.
Bał się go panicznie.
Leo trafił do mnie z powodu alergii mojego małego pacjenta. Chwaliłam się na obiadowym, jaki był urodziwy.
A oprócz tego inteligentny, skoczny i towarzyski.
No super kotek.
Ale nie według Ognika, więc Leo poszedł do nowego domu.
Dyryguje nim teraz roczna ragdolka, Lucynka.
Wymyśliłam, że to ma być mały kotek rasy europejskiej wobec tego.
Dwa tygodnie temu przeczytałam ogłoszenie na Facebooku o znalezionej w Nowym Dworze Mazowieckim koteczce.
Koteczka była sama, bez mamy lub rodzeństwa, zabiedzona i chora.
Dość mocno broniła się przed złapaniem, więc wydawało się, że wolno żyjąca.
Ale po dwóch tygodniach jest całkowicie udomowiona.
Dzisiaj ją do mnie opiekunka przywiozła.
Kuweta już była, jedzone też, zabawa na pierwszy ruch wędką.
Potrzebuje ładnego imienia, żeby pasowało do Ognika, no i potrzebuje kciuków, żeby Ognik się zechciał z nią zaprzyjaźnić.
I w sumie ona z nim, bo Groszek, od którego się zaczął ten wątek nie był zainteresowany przyjaźnią z Ognikiem.