Hańka pisze:Jakoś założyłam, że o COVIDzie piszesz. Tak czy siak - wracaj do zdrowia!
Nie no mam co raz większą nadzieję, że akurat nie covid-19... Co prawda objawy takie jak potężna biegunka (i to taka, że "po" mdlałam z wycieńczenia
) jest, potężna temperatura (w końcu spadła poniżej 40 stopni!) też, ale... gardełko pikło, drapło i przestało zwracać uwagę
. Po za tym Księciunio stanowczo domaga się mojego cudownego wyzdrowienia i ogarnięcia zwierzyńca samodzielnie
. 1,5 roczny labradorek go chyba wykończył, nasze dziewczyny też nie były zachwycone.... a jutro dochodzą 3 koty
. Bo to moje szczęście życiowe uwielbia narzekać, marudzić i być wiecznie niezadowolonym, ale jak potrzebuję to zawsze mogę na niego liczyć! Nie ważne czy mówimy o przewiezienie mnie przez pół Londynu o 2 w nocy, o zbieraniu do (nomen omen) kupy jak mnie choroba w godzinę rozkłada czy może o bieganiu za zwierzakami, bo nie udało mi się zastępstwa dla całości ogarnąć
.
Znaczy z psem powinnam być w JEGO domu, bo u nas jest z bydlątkiem ciasno... ale Księciunio nie ogarnąłby nas na odległość
. A koty są na wizyty, takie po pół godzinki, 2 razy dziennie. Jedyny problem jest w tym, że całe towarzystwo jest porozrzucane po Londynie
. Gdyby nie dojazdy to już byłabym w stanie ogarnąć towarzystwo
.
Ps. Temperatura leci na łeb, na szyję! W trakcie pisania postu spadła o kolejny stopień
.