Stawki to prawie jak u mnie... tylko ja w Londynie mieszkam
. W całej reszcie nie ma praktycznie nic co by mnie naprawdę zaskoczyło. No, może miałam sytuacje nieco mniej ekstremalne (z klientem się żarłam o... £5! 2 miesiące proszenia, upominania i ogólnego trucia zadka), o psie (w stanie tragicznym
) klientka zapomniała na 2 tygodnie, pogryzienie też przerobiłam... niedawno pisałam też o klientce, co chciała parędziesiąt tysięcy funtów odszkodowania, bo jej pies zniknął na 2 godziny.
Druga strona to ciagłe znajdywanie psów. Jakoś te wszystkie zgubione psiaki wiedzą, że im pomogę
. Dlatego zachwycają mnie numery telefonów na medalionikach - zazwyczaj w tym czasie właściciel szuka psa w innej części parku. Zdarza mi się coś takiego średnio raz w tygodniu.
EDIT:
A żeby nikomu się nie wydawało, że moja praca jest łatwa... to dzisiaj ściągałam psa z dachu. Borderkowi się nudziło, bo za długo byłam w toalecie.
EDIT 2:
Po rozmowie z właścicielami dostałam napiwek. To nie był pierwszy dach w życiu tego psiaka, zapomnieli mnie o oknach uprzedzić