» Sob mar 04, 2023 17:25
Re: Chester [*], 2K + 3P + Małgosia ❤️
Cześć wszystkim, wybaczcie brak wiadomości.
Dzisiaj przychodzę do Was niestety z tą najgorszą...
Pożegnaliśmy dziś naszą Perełeczkę. Nie wiemy do końca jak to się stało, ale w ciągu tygodnia dosłownie znikła.
Tydzień temu zaobserwowaliśmy u niej katar z prawej dziurki, ale oprócz tego zachowanie i apetyt ok. W niedzielę z kolei straciła na kilkanaście godzin wzrok, miała niereaktywne sztywne źrenice, przestała też wskakiwać na łóżko żeby z nami spać.
W poniedziałek rano jej przeszło, apetyt miała jeszcze, ale z zachowaniem zmiana o 180 stopni. Z przytulanki zrobiła się niedotykalska, zaczęła łazić w kółko po domu, nie chciała z nami leżeć ani spać, nawet na noc. Niestety nie mogliśmy odwiedzić weterynarza, bo sami mieliśmy wizytę lekarską.
We wtorek jak z nią pojechaliśmy to już była bardzo apatyczna. Nasza wetka nawet nie zbadała jej bo nie miała czym i jak, skierowała od razu do neurologa, pojechaliśmy. Udało nam się trafić do odpowiedniego lekarza, kicia była badana przez prawie godzinę, postawiono wstępnie diagnozę bakteryjnego zapalenia mózgu lub guza. Dostała bardzo silny antybiotyk o szerokim spektrum i skierowanie na rezonans oraz punkcję płynu mózgowo rdzeniowego na piątek.
Środa i czwartek upłynęły nam na obserwacji jak jej się pogarszało. Całkiem straciła apetyt, prawie nic nie zjadła, prawie nic nie wypiła. Gasła w oczach, powoli traciła kontakt z rzeczywistością, jednocześnie maniakalnie krążąc po domu...
Wczoraj zawieziona na rezonans już była bardzo otępiała. Po znieczuleniu przeszła badania dobrze, tylko dość długo się wybudzała. Niestety diagnoza okazała się straszniejsza niż myśleliśmy: guz nad noskiem (niewidoczny z zewnątrz), całe zatoki zawalone ropą, bardzo mocno obrzęknięty mózg, zniekształcone półkule, przepuklina na móżdżku i na rdzeniu kręgowym. Praktycznie nic w jej główce nie było takie jak trzeba... Płyn mózgowo rdzeniowy oddany na posiew, ale na wyniki trzeba czekać. Oprócz antybiotyku, dostała lek przeciwzapalny oraz syrop przeciw padaczce, ale lekarka ostrzegła, że mimo leków może jej się pogorszyć.
No i się pogorszyło. Wczoraj po przyjeździe do domu poszła spać, natomiast w nocy z uporem maniaka próbowała wskoczyć na moją szafkę nocną, która nigdy jej nie interesowała. 3 razy ją brałam do spania, 2 razy złaziła, raz spadła z łóżka. Około 4 nad ranem próbowała wejść do wiaderka z mopem, jak wstała później to już miała duże problemy z chodzeniem i równowagą. Nic nie zjadła ani nie wypiła, zero kontaktu. Zanim dojechaliśmy do gabinetu, już prawie jej nie było. Jechała na rękach bo w torbie bardzo się zdenerwowała.
W gabinecie praktycznie upadła na stole. Wetka po zapoznaniu się z wypisami od neurologa i wynikami rezonansu powiedziała, że skoro tak silny antybiotyk jej nie pomógł do tej pory, to już nic nie ma takiej mocy. Dodatkowo tyle dni bez jedzenia i picia. Jak wiecie jestem w ciąży i termin mam na koniec miesiąca, a nie mogłabym jechać do szpitala wiedząc, że ona umiera w domu. Mogliśmy tylko przeprowadzić ją na drugą stronę...
Bardzo boli i nie wiem, jak to dalej ogarniemy. Staram się już nie płakać żeby nie zaszkodzić dziecku, ale naprawdę to było straszne. W ciągu tygodnia wszystko się stało... Nikomu nie życzę tego przejścia, to było straszne i mam nadzieję, że pozostałe 4 zwierzaki nam tego oszczędzą.