Kochane, tak Wam dziękuję, że jesteście... Niestety nie ma już Matrisia z nami...
Rozmawiałam długo z panią neurolog. Oglądała wszystkie wyniki. Zbadała go. Obejrzała też wszystkie filmiki i zdjęcia, jakie jej pokazałam. Powiedziała, że rokowania są złe. Że wygląda jej to w dużej mierze na jakąś zmianę w łebku, rosnącą. Bo wyniki krwi nie wskazują na stan zapalny. Mówiła też, że skoro z takim nasileniem to wróciło - praktycznie dwa razy mocniej, niż było za pierwszym razem, to raczej idzie to w tym kierunku.
Mówiła, że mogłybyśmy spróbować jeszcze z jakimś sterydem dłużej, ale ugrałybyśmy prawdopodobnie jeszcze dwa czy trzy tygodnie życia. Tak więc... nie chciałam męczyć Matrixa w obliczu naszych durnych czasów z wirusem, gdy gabinety mogą zamknąć się praktycznie w przyszłym tygodniu - bo tak mówili..
Pociesza mnie to, że jest teraz ze swoją siostrą Silvą i pierwszym kolegą maine coonem - Nikitą. I to dosłownie.
Bo mam tu koleżankę z domkiem z ogródkiem, gdzie zostały pochowane w 2015 roku siostra Matrixa i Nikuś.
Teraz i Matriś tam z nimi jest... Brykają razem po zielonej trawce w kocim niebie.
Bardzo, bardzo mi smutno. Serdecznie dziękuję, że jesteście... Matriś był najlepszym wujkiem dla kociakó, jakiego można sobie wyobrazić... Ale powiem Wam, że w ostatnich dniach to już nawet nie był on. Przemawiała przez niego choroba. Do niego mało co docierało... Jestem wdzięczna za Waszą obecność.
Nie rozumiem zupełnie, dlaczego tak się to musiało potoczyć... po prostu błyskawicznie...
Matriś i Silva - rodzeństwo
Matriś i Nikuś - kumple..