» Czw kwi 02, 2020 16:01
Re: Pralcia zaprasza 8 :)
Nie pisałyśmy z dużą rano, bo musiała pracować. I wiecie, co mi potem zrobiła? Zaniosła mnie do gabinetu. Fasolka [*] by coś na pewno napisała. Miałam badaną krew. Dobrze tak dużej, że się dusiła w masce
Pralcia
Poszłam najpierw sama do gabinetu. Tam napis, że trzeba się trzymać dwa metry od lekarza, co nie jest wykonalne. Pani doktor powiedziała, żebym przyszła. Zapytała, co sprawiło, że chciałam przyjść. Serio? Najbardziej się bałam, że nikogo nie będzie i Pralcia zostanie na pastwie losu oraz obiecał mi kumpel, że w razie czego, przyjedzie po nas i zabierze do swojego doktora, ale nie znam go i trzeba by wszystko od początku świata opowiadać. Poza tym Pralcia słabo je i wymiotowała.
Ma podwyższone bardziej kreatyninę i mocznik, ale nie ma tragicznych wyników. To po lekach nasercowych, pani dr się tego spodziewała. Kupiłam na zapas wszystkiego (kroplówki i leki). Jak wróciłyśmy, pierwsze, co zrobiła, to zażądała zdjęcia plastra z łapki, zjadła (po prostu teraz chciałam), napiła się i leży sobie.
Miałam maskę kupioną latem do sprzątania, nie używałam jej. Jednorazową. Pod maską się prawie udusiłam, a wracając, ledwo szłam, bo mi zaparowały okulary.
Bardzo dobra wieść jest taka, że nasz pan doktor wrócił do domu, a bałam się, że nie będzie miał jak. Jest na kwarantannie i czuje się dobrze.