Zuza, nie robiłam badań kotu bo takiej potrzeby nie było. Robiłam jednak dziecku (swego czasu, jak pewnie już nie raz czytałaś
).
Powiem Ci, że miałam mieszne uczucia. Do dziś właściwie nie wiem jak to jest , tak na pewno ( i na pewno nigdy nie będe wiedziała). Pomijam, że jak wiesz, lekarze leczący farmakologicznie nie uznają wyników badania biorezonansowego. Ja musiałam robić wszystko co tylko było możliwe.
I teraz - wyniki badań testów punktowych (podskórnych ) były podobne do wyników biorezonansu. Podobne, ale nie takie same. Część się pokrywała część nie. Tą nie pokrywającą się część szczególnie chciałam zbadać. Niestety ponowne testy punktowe, nadal jej nie potwierdzały. To były już szczegółowe testy, na dane pyłki roślin.
Poza tym, w badaniach biorezonansem różnie wychodziły mu w różnych okresach owe uczulenia na dana rzecz. Niby nie był uczulony, później okazywało się, że niby jest (podobno, uczulił się w międzyczasie). Ogólnie miałam trochę mętlik w głowie od tego wszystkiego - podobnie chyba jak ty teraz.
Przy biorezonansie wyniki są jak wiesz, widoczne na skali. W testach punktowych mierzy się wielkośc bąbla. Z tych wszystkich badań i odczulań wyszło mi, że nie wszystko co biorezonans pokazywał faktycznie synowi szkodziło - to znaczy powiedzmy, nie szkodziło w jakiś znaczący sposób ( bo w jakimś tam stopniu pewnie był - czy jest- uczulony, ale nie w stopniu naprawdę znaczącym). Czy po każdym z wymienionych przez Ciebie mięs kotka ma jakieś reakcje wskazujące, że coś jest nie tak?