W oczekiwaniu na projekt kalendarza, opowiem Wam o Czapeczce
Pojawiła się pod drukarnią późną wiosną. Nie wstawię Wam jej pierwszej fotki, bo wolałabym nie pamiętać jak wyglądała. Po prostu potwornie zabiedzony kot z lejącą się ciurkiem z pyszczka śliną. Brudnobiała z czarną czapeczką na głowie, więc imię nasunęło się samo. Zaczęłam ją dokarmiać. Czapeczka jadła z trudem. Wiedziałam, że bolą ją zęby, ale ponieważ była kompletnie nieufna, o pomocy „po dobroci” nie było mowy. Na szczęście szybko załapała pory karmienia i zaczęła regularnie pojawiać się na umówioną godzinę. Gdy już trochę się poznałyśmy, a ja załatwiłam miejscówkę w domu tymczasowym, z którym od pewnego czasu ściśle współpracuję i umówiłam pierwszą wizytę u weta, podstępnie zaproponowałam jej śniadanie w transporterze. Nie od razu, ale w końcu tam weszła i od tej chwili była już moja
Posiedziała w klatce długie dwa miesiące. Zepsute zęby zostały usunięte, a pyszczek wyleczony. Potem sterylka i wszystko co w danej sytuacji było konieczne. Zamknięcie w klatce znosiła bez entuzjazmu, ale z godnością
. Pozwalała się głaskać, ale za jedzenie
. Wiedziała, że się jej pomaga lecz nie pozwalała na zbytnią poufałość.
Liczyłam na to, że w końcu się przekona do człowieka, bo w planach miałam szukanie domu. Ale im więcej czasu mijało, tym bardziej oczywiste stawało się, że ona nie chce być udomowiona. Z jej tymczasową opiekunką uznałyśmy, że trzeba więc Czapeczki w tej sprawie posłuchać. Postanowiłyśmy, że będzie sobie żyć na własnych warunkach, ale już nie przy drukarni lecz przy domu tymczasowym, gdzie wolnożyjące koty są regularnie dokarmiane i mają dobre warunki.
Czapeczka odzyskała więc wolność. Wypuszczona z transportera, nie oddaliła się zbytnio. Zwiedziła najbliższy teren i zameldowała w czasie karmienia. W nowym miejscu, które zaoferowano jej do życia posiedziała całe dwa dni.
Trzeciego dnia... powitała mnie pod drzwiami drukarni, do której odnalazła nocą drogę, przemierzając dobry kilometr przez miasto
A oto bohaterka opowieści. Nadal nieufna, nadal niezależna, z postawą „nikt mi nie będzie mówił jak mam żyć”
Cały czas blisko drukarni
Zobaczymy jak nam się dalej potoczy ta historia