Dziękuję Wam za wszystkie słowa współczucia. Nie spodziewałam się tak serdecznego odzewu, bo dawno mnie nie było na forum, a i Putek nie był wyrazistą postacią naszego wątku. Nie gwiazdorzył jak moje trojaczki, albo kiedyś Frycek czy Norman. Zresztą on taki właśnie był w życiu. Na drugim planie w domu. Zawsze ustępujący miejsca innym kotom. Nigdy nie dążył do konfliktów, unikał ich w stadzie. Był pogodnym i absolutnie bezproblemowym kotem.
Malutkiego Normana przyjął od pierwszego dnia i wychował. Więź między nimi była absolutnie niezwykła. Kiedy zaczynali zapasiki, zawsze przerywałam swoje czynności, żeby na nich patrzeć roześmianymi oczami. Kochałam te sceny w domu, kochałam widzieć ich razem. Norman nie rozumie co się stało. Latem zawsze niezależny i zajęty przez większość dnia swoimi sprawami w ogrodzie, od odejścia Putka mało opuszcza dom i bardzo się do mnie garnie. Zupełnie jakby liczył na to, że Putek się znów pojawi w pobliżu mnie, bo przez koszmarne 10 dni choroby cały czas szukał u mnie opieki.
Jest ciężko... Nowy porządek w domu musi się dopiero ustalić. A my musimy nauczyć się żyć bez Putka, tak jak nauczyliśmy się żyć bez codziennej obecności Kropki, Lolka, Frycka i innych kotów, które mieliśmy pod swoją opieką. To pogodzenie się ze stratą jeszcze potrwa...
Wklejam migawki z trzech lat cudownej kociej przyjaźni - od pierwszego do ostatniego ich wspólnego zdjęcia.
Jestem szczęśliwa, że mogłam być świadkiem tych scen
.
Tak to wszystko zapamiętam, Putisiu
Dziękuję, że tutaj byłeś.
A w moim sercu będziesz zawsze