Na początku roku opisywałem naszą walkę u kociaka z FIP. Przegraną. Od tego czasu zbieraliśmy się po stracie świetnego przyjaciela i kompana. Żona od jakiegoś czasu męczyła mnie byśmy spróbowali raz jeszcze... I oczywiście uległem. Efekt - zamiast jednego mamy dwa kociaki, rodzeństwo. Są u nas od jakiś trzech tygodni. Lucek i Tosia, ancymony.
Przejdę do tematu. Kotce sporadycznie zdarza się sikać na kanapę (zdarzyło się 3 razy do tej pory). Oba koty są po tak zwanej wczesnej kastracji. Zabieg był wykonywany ponad miesiąc przed tym zanim trafiły do nas. Kotki mają do dyspozycji 3 różne kuwety (dwie kryte, jedna odkryta). W dwóch żwirki idendyczne jak u hodowcy (naturalny gruboziarnisty i silikonowy piaseczek), w trzeciej gruboziarnisty silikonowy. Porozstawialiśmy je w różnych miejscach mieszkania. Oba chętnie piją wodę (dla tych posiadających mruczki, które tego nie lubią - zamiast inwestować w drogie fontanny, zainwstujcie w małe coolery do lodu ze stali nierdzewnej - kotki uwielbiają pić z głębokich naczyć, już przy ostatnim milusińskim to zauważyliśmy).
Kotka sika najczęściej, gdy my jesteśmy gdzieś obok, wydaje się, że może być zazdrosna o swojego brata, bo ostatnio właśnie to on był na kolanach, gdy to się stało. Dodatkowo Kocuker ma raczej dominujący charakter, w przeciwieństwie do niej (kotka jest raczej łagodna i bojaźliwa). Potrafi zawarczeć na nią, gdy się bawią jedną zabawką, gdy je to kotka bardzo ostrożnie do niego podchodzi. Myśleliśmy, że gdy weźmiemy rodzeństwo to będzie im raźniej, a teraz boimy się, że jest dokładnie odwrotnie.
Kanapę pryskaliśmy już środkiem, który teoretycznie miał odstraszać koty, dodatkowo gdy do nas przyjechały to wyposażyliśmy się w feromony (takie do kontaktu), które miały ułatwić kotom adaptację i zmniejszyć stres. Oba kotki bardzo się do nas garną, oba biegając mają ogonki najczęściej w charakterystyczny znak zapytania.
Biorąc wszystko powyższe pod uwagę moje przypuszczenia to:
a) kotka i kocurek nie do końca się akceptują i przez to kotka jest zestresowana,
b) kotka w jakiś sposób wyczuwa poprzedniego rezydenta i to ją stresuje (on często rezydował na kanapie, minęło jednak grubo ponad pół roku, kanapę w międzyczasie czyściliśmy specjalną szczotką do odkurzarza i psikaliśmy płynem odkarzającym),
c) wina kastracji, zabieg u kotki jest dużo bardziej agresywny i być może coś jest nie do końca ok (choć hodowca twierdzi, że kotka załatwiała się tylko do kuwety u niego),
d) coś nie tak z nerkami/pęcherzem. Czy kamienie u tak młodego kota są możliwe?
Pytanie - co to może być? Czy istnieje szansa, by samodzielnie pobrać od kotki mocz do badania (wizyta u weta jest bardzo traumatycznym doświadczeniem i chcielibyśmy tego uniknąć jak tylko się da, niestety mamy w tym doświadzczenie), a może tu jakiś behawiorysta powinien pomóc? Sok z cytryny na kanapie też nic nie dał. Obecnie żyjemy na foliach i kocu. Z góry dziękuję za pomoc!