Szok zakupowy nieco zelżał ale i tak mięso znika w szybkim tempie. Mąkę i makaron zastaniesz już na półce ale bardzo przerzedzoną mimo to jest. Papier toaletowy czyli popularna srajtaśma przychodzi paletami i szybko schodzi.
Lada z mięsem wieczorami przeważnie wygląda tak :
Nasza firma co kilka dni wprowadza dyrektywy mające na celu ochronę klientów i pracowników. W ubiegłym tygodniu było to np. prośba do klientów by płacili kartą za zakupy, by ograniczali wyjścia do sklepu do minimów celem unikania większych skupisk ludzi, kasjerzy co 2 godziny muszą wymieniać się na kasie i po każdym zejściu z kasy muszą myć ręce .
Od tego tygodnia wprowadzono kolejne zmiany. Kasjerzy schodzą z kas już co godzinę, przy kasach i na stoisku zamontowano coś w rodzaju kurtyny ochronnej by ograniczyć nasz kontakt z klientami. Niestety niektórzy bagatelizują sprawę i wręcz śmieją się uważając to za przesadę .
.
Wszędzie wystawione są informacje jak się zachowywać by zminimalizować ryzyko zakażenia , przez radiowęzeł nadawane są co pół godziny komunikaty dl klientów by do nakładania warzyw , owoców i pieczywa używali rękawiczek jednorazowych co jest naprawdę żenujące bo takie rzeczy powinny być stosowane w życiu codziennym a nie tylko z okazji epidemii koronawirusa.
.
Od poniedziałku mamy skrócone godziny pracy sklepu. Sklep czynny jest od 8 do 19 a my pracujemy od 7 do 20. Niestety wiele osób nadal ma trudności z przyswajaniem wiedzy a czytanie nie jest ich mocną stroną i przed 19 są zdziwieni dlaczego chowam resztki mięsa które mi zostały. Prośba by zachowali bezpieczną odległość 1 m od nas również kwitowane jest słowami że przesadzamy.
Jesteśmy naprawdę w jeszcze gorszej sytuacji niż lekarze i pielęgniarki bo ci przynajmniej mają świadomość , że osoby z którymi mają do czynienia są zarażeni wirusem i mają odpowiednie stroje ochronne takie jak , fartuchy, maski, czepki , rękawiczki a my mamy do czynienia z masą ludzi i bez środków ochronnych i nie mamy pojęcia czy ludzie z którymi się stykamy są zdrowi czy ktoś nie jest nosicielem .
Mimo wszystko naprawdę się boję. Nie o siebie i nie o koty , że się ode mnie zarażą ale bardziej o to , że gdybym zachorowała nie bardzo miałby się nimi kto zająć i boję się o mamę bo jest w grupie wysokiego ryzyka ze względu na wiek ( 71,5 lat ) oraz ma chorobę wieńcową i miastenię chorobę autoimmunologiczną co sprawia , że dla niej głupie przeziębienie może mieć poważne konsekwencje .