Strona 1 z 1

Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie lip 28, 2019 10:47
przez ewkkrem
U mnie zaczęło się od Dropsa. Drops zapoczątkował choć miał być tylko na chwilkę. Do czasu wygojenia łapki. Dropsowi się spodobało i został "na zawsze" :evil: . W ciągu pól roku mój kociastan powiększył się do trzech futer. Wszystkie tylko na chwilkę i ... spodobało im się :( Później, na moje nieszczęście, odkryłam forum miau i ... doszły jeszcze dwa furta :twisted: . Wszystkie (oprócz Pusi[*]) miały być "na tymczas" . No właśnie MIAŁY BYĆ a są już na zawsze :placz: .
Miała mnie jeszcze wcześniej koteczka Ruzia, jedynaczka, przeżyła u mnie 15 lat.
A jak to było w Was? :P

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie lip 28, 2019 11:36
przez mziel52
W mojej rodzinie, od pradziadków jeszcze zwierzęta były od zawsze, koty i psy. I byłam w dzieciństwie chętną słuchaczką opowieści o nich. Pierwsza własna była Psotka, biała z łatkami, którą wzięłam po śmierci ukochanego psa, jakiś czas przed słynną zimą stulecia. Dlatego niemal natychmiast zaczęłam regularnie karmić koty podwórzowe, które dotąd dostawały od nas sporadycznie, kiedy coś się z jedzenia zostało. I tak do dziś, już ani jednego dnia bez kota nie przeżyłam.

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie lip 28, 2019 12:12
przez jolabuk5
U mnie pierwsza była Pusia w 2000 r., jedno z kociąt urodzonych w szpitalnym laboratorium na papierze komputerowym. Przedtem w domu były psy. Pusia byla ze mną 11 lat, odeszła na nowotwór. Była zdeklarowaną jedynaczką, z trudem akceptowała kolejne tymczasy, kktóre przygarniałam po śmierci Mamy. Przy niej zaczynałam uczyć się wszystkiego o kotach.

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie lip 28, 2019 20:19
przez ewkkrem
Mziel, czyli Psotka zrobiła coś dobrego dla innych kotów :1luvu: .
jolabuk5, Pusia Cię skłoniła do nauki kotologii :1luvu:
U mnie wcześniej też była koteczka, odchowana na wentylu dentkowym, rowerowym :lol: . Pojawiła się znienacka, przywieziona późną jesienią z działki, porzucona przez mamę, ok 10-dniowa. Przeżyła pewnie dlatego, że miałam w rodzinie dziecko z całkowitą nietolerancją laktozy i na mleku w proszku dostosowanym dla niego. Dzieciak (dziś to już dorodny chłop z własnymi dziećmi) był na tym mleku do 3 roku życia. Może dlatego Ruzia przeżyła. Nie wiem czy była w tamtych latach Conva. Na pewno nie było w sklepach koziego mleka. No i ja nie miałam pojęcia o diecie kociej.
Ruzia odeszła w wieku 15 lat. Gdybym wtedy wiedziała to co wiem dzięki forum może pożyłaby dłużej. Ruzia jadła głównie surową wołowinę ale o suplementach wtedy nic nie wiedziałam :placz: . Zaczęło się od kulawizny. Zaczęła kuleć na przednią łapkę, później doszła druga :placz: Moi weci wykluczyli wszystko, co da się leczyć. Czyli, uraz, reumatyzm i została tylko opcja neurologiczna. Wg wetów. Ruzia odeszła w 2010roku.

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Czw wrz 26, 2019 19:45
przez Fhranka
Jaki fajny wątek! Odświeżę, i tez coś napiszę, bo bardzo lubię czytać takie historie :)
U nas zaczęło się od zimowej przeprowadzi z bloku do domu. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, z pełnym przekonaniem odpowiedziałabym, że kotów nie ma. Nie widziałam ich ani gdy mieszkałam w bloku, ani gdy mieszkałam jako dziecko w domu z ogrodem.
No ale po zimie przyszła wiosna, a z wiosną Misieńka.
Takie strasznie chude białe coś (trikolorka). Wypłosz. Bardzo wytrwały był ten wypłosz i co dzień siedział pod starą morelą. Zaczęliśmy karmić- mlekiem, bo koty piją mleko, kiełbasą, a potem nawet whiskasem, bo koty je przecież kupują.
Potem zadzwoniła moja siostra i mówi: weź kota, bo w zakładzie się kotka okociła. Nie bardzo chciałam ale się na jednego zgodziłam. I to był przełom, bo po miesiacu karmienia Miski mlekiem zaczęliśmy wreszcie czytać o kotach :)
A jak już poczytaliśmy, zabraliśmy Misię do weta i okazało się że lada godzina zostaniemy dziadkami.
A potem już nie było tak fajnie. Niemniej tak to się zaczęło.

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Czw wrz 26, 2019 20:10
przez Fatka
Pochodzę z bardzo zwierzolubnej rodziny, aczkolwiek moja familia kotów nie miała. U kuzynek kotów przewijały się dziesiątki, co chwila też kocięta były - o kotku marzyłam, ale przecież koty muszą mieć ogród i włości, a my mieszkaliśmy w bloku ;)
Lata mijały, ja się zestarzałam, wreszcie stwierdziłam, że mam kompleks starego dziecka i wyprowadziłam się z domu rodzinnego. Dom bez zwierzaka to nie dom, więc zaczęłam się rozglądać za kotami - bo jednak prostsze w obsłudze niż pies, szczególnie, że długo mnie nie ma w domu. Nie lubię dzieci :ok: więc w grę wchodziły jedynie koty dorosłe. Fundacja z której chciałam wziąć kotka pomagała w adopcji 2 kotów właścicielskich - młodzi ludzie wjeżdżali za granicę więc koty musiały zmienić rodziców. Zadzwoniliśmy, pogadaliśmy i decyzja zapadła. To był Bureł Doprowadzający Mnie do Rozpaczy i Stefka Mistrzyni Cmokania.

*Przez część rodziny i niektórych znajomych jestem uznawana za ciemiężącą koty w imię chorej miłości, bo ich nie wypuszczam. Już mi się rzygać chce jak słyszę o wolnej duszy dachowca :twisted:

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Pt wrz 27, 2019 8:24
przez Chikita
Moja to standardowa. W domu zawsze były psy, jakieś gryzonie, coś się wałęsało, coś mnie wkurzało, coś zawracało gitarę, a rodzice nie pozwalali na kota, bo alergia pomimo, że trułam im przez lata, że chcę.
No, ale się wyprowadziłam i jak wracałam- nikt nie czeka, nikt nie wkurza, nie ma do kogo gęby otworzyć :wink: Na psa nie mogłam sobie pozwolić, bo miałam bardzo rozbite tygodnie. Praca zmianowa, nowe miasto, wieczne gubienie się w mieście.
No i zaczęłam myśleć nad kotem. Najpierw na żywioł wzięłam Dymka, niestety po 4 miesiącach odszedł więc zaczęłam się zastanawiać nad rasowym, z ciepłego domku. Zawsze podobały mi się syjamy starego typu i za takim się rozglądałam, ale w Polsce lata temu było bardzo ciężko o przekonywującą hodowlę. Pogodziłam się, że nie będzie syjama, a coś innego i wtedy pojechałam na wakacje do środkowej Anglii i tam ją znalazłam. Drobniusieńka, wycofana moja bidulka przyklejona do matki. Jest moim najdroższym suvenirem jaki kiedykolwiek kupiłam, a i to wadliwym :wink:

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie wrz 29, 2019 20:05
przez Fhranka
Fatka pisze:...i Stefka Mistrzyni Cmokania.

*Przez część rodziny i niektórych znajomych jestem uznawana za ciemiężącą koty w imię chorej miłości, bo ich nie wypuszczam. Już mi się rzygać chce jak słyszę o wolnej duszy dachowca :twisted:


No ale że jak cmoka? Tak cmok, cmok? :)

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie wrz 29, 2019 20:14
przez Fatka
Tak, cmok, cmok. Po jedzeniu jak się oblizuje wychodzi jej cmokanie - pełnoprawne i takie ludzkie ;)

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie wrz 29, 2019 21:20
przez Fhranka
O rany, wspaniale. Ja bym w takiej sytuacji od razu mowiła: jeśli mnie kochasz, zrób cmok cmok ;)

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie wrz 29, 2019 21:30
przez ewkkrem
Fatka pisze:Tak, cmok, cmok. Po jedzeniu jak się oblizuje wychodzi jej cmokanie - pełnoprawne i takie ludzkie ;)

No nie :) . Głośna jest u mnie jedyna dziewczyna - Amorka:
- jak się myje - po jedzeniu (trochę takie cmok, cmok ... :ryk: );
- jak chce jeść - miaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuuu
- jak chce (nie wiem co) :evil: miau;
- jak chrapie - a chrapie!
I Drops:
- jak chrapie - a chrapie jak na chłopa przystało;
- jak gwałci (co się w łapki nawinie) mrrrrau, mrrrau ... (głośno)!
I Maciek:
- w każdej sytuacji (czy to ptak czy to mucha, czy to ćma) mi, mi, mi, mi, mi, mi.
I Mumiś:
Na szczęście bardzo rzadko - jak mu się krzywda dzieje, ale wtedy to umarłego by wskrzesił :twisted:
Ciekawe: każde "wyje" inaczej :twisted:

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie wrz 29, 2019 21:40
przez Fhranka
Moje wszystkie są wokalizujące. Czasami czuję sie jak rodzic, którego dziecku ktoś podarował cymbałki, tamburyno i trąbkę. Ale cmokać, nie cmokają ;)
Nie wiem jak u Was, ale moje koty uczą się od siebie wydawania dzwięków. Na każdy nastrój inna piosenka. Najgorsza jest ta: uuuUuuuU jestem takim smutnym, znudzonym kotkiem. A najsłodsze jest eee E! jako zachęta do kontaktu i czochrania brzuszka.

A co do cięmiężenia burasków i dachóweczek; nasze nawet mają swoj bezpieczny kawałek ogrodu, ale też jest źle. Wypuszczać, nie ten to inny. Kot to kot.

Re: Początki - jak zaczyna się przygoda z kotami?

PostNapisane: Nie wrz 29, 2019 22:08
przez ewkkrem
Gadania, to pewnie uczą się głównie od nas :D . Ton głosu to pewnie niezależny od kota. Ja, przy Maćku, zastanawiałam się (serio - nie ściemniam) czy kocury przechodzą mutację :ryk: . Kastrowałam go w wieku, wg. mnie., ok 6 miesięcy ale on do dziś (3,5 roku) ma głosik tak cieniutki jak półroczny kociak.