Na pewno wszy. Już mi RedFuchsia mówiła, że Miluś dostał jakiś preparat i w książeczce jest wpisany termin kolejnego podania na listopad. Wetce powiedziałam, że był leczony na wszy i mnie poprawiła, że chyba chodzi o pchły lub wszoły. Wzięła kłaczki te z białymi kropkami pod mikroskop i mówi że to są kokony. W książeczce zapisała , że Milo dostał stronghold ze wzgl. na wszoły, po czym skreśliła i sama wpisała "wszy".
Na razie Miluś ma podcięte futerko tak że widać ten szary podszerstek. Nierówno, bo nierówno, ale większość kłaczków z kokonami chyba odcięłam. Futro odrośnie, nie ma się co martwić. Całą chałupę przeleciałam odkurzaczem, łącznie z wnętrzem wersalki, w której spał i filcową budką. Mopa parowego niestety nie mam, ale przelecę podłogi zaraz wodą z płynem i octem, bo gdzieś czytałam o wodzie z octem do spryskania. Wersalkę wewnątrz przetrę. Posłanka, koce, narzuta poszły do prania. O tym Fleesprayu czytałam, jest na Allegro za ok. 50 zł, chyba kupię na wszelki wypadek.
Ja mam nadzieję, że teraz ta kontynuacja leczenia sprawi, że będzie już ok. Dobrze, że nie czekałam z wizytą u weta do tego terminu listopadowego, który był wpisany do książeczki.
Ebi futro przejrzałam, nic nie ma. Chyba jeszcze z lupą sprawdzę
Kizia nawet nie pozwoliła się Milusiowi do siebie zbliżyć, więc o nią jestem bardziej spokojna, ale futerko też sprawdziłam.
Pot mi z tyłka kapie. Zrobiłam sobie przerwę na kawę i idę dalej sprzątać