Od weekendu zaczęłam wypuszczać Krówkę. Trochę chodziła po ogrodzie, a potem siedziała pod drzwiami. Zabierałam ją z powrotem do łazienki. Pokłóciłam się z małżem, bo powiedział żeby ją już nie zabierać do domu, nie zgodziłam się. Dziś wypuściłam ją i Ebi na dwór. Ebi już wróciła, wygoniona i śpi na fotelu, a Krówka przyjść nie chce, na razie. Jak wyciągam po nią ręce, to odsuwa się albo ucieka. Zobaczę czy przyjdzie na noc czy pójdzie do stodoły. Wolałabym ją jeszcze do końca tygodnia przechować, bo w nocy słyszałam jak kocury się gdzieś niedaleko darły. Co prawda żaden jej już nie zapyli, ale oberwać może. Ranka na brzuszku już całkiem ok, zgrubienie prawie całkiem się wchłonęło. Sterczy jeszcze jakaś nitka, ale ona ją sobie wyliże albo się to w końcu rozpuści. Wet mówił, że tak z dwa tygodnie minie do rozpuszczenia szwów. Ogłoszeń na razie nie robiłam. Sama nie wiem czy wolałabym dla niej domu wychodzącego, czy nie. Ona się nie pcha do domu, dobrze jej na dworze. Też dużo robi dziś ładna pogoda, bo w sobotę jak zaczęło padać to zabrałam ją do łazienki, mimo że schowała się w stodole. Nie będę robić dzisiaj nic na siłę. Jak będzie chciała przyjść to przyjdzie, a jak nie to nie. Ma gdzie spać i co jeść. Ebi przyzwyczajona do domu drapie jak wściekła po drzwiach i oknie żeby ją wpuścić, za Chiny nie zostałaby na dworze. Krówka to co innego. Tyle tylko, że przydałoby się ją jeszcze zaszczepić jeśli chciałaby wybrać wolność.
Za to z Kizi zrobił się taki przytulak, że aż strach. Kładzie się na mnie jak siedzę przed telewizorem, dosłownie tylko czeka, aż usiądę. Wpycha mi głowę pod brodę i przykleja się całym ciałkiem. Czasem zdarza jej się zasnąć. Muszę wtedy siedzieć bez ruchu, aż mnie wszystko boli
Ona jest już u nas ponad rok i dopiero się tak otworzyła. Ale przychodzi tylko do mnie, do córy nie chce. Pamiętam jak Pako na początku nie dawał sobie dotknąć brzuszka i łapek, a po dwóch latach mogłam kotkowi wszystko zrobić, pazurki obciąć, do pyszczka zajrzeć, kłaść "kołami do góry". Cieszy mnie jak koty się tak przekonują do człowieka.
A młodzież, jak to młodzież. Szaleje, wariuje, lata. Miluś jest takim łobuzem, że szkoda słów. Wszędzie wlezie, byle co zrzuci i się tym bawi. Jak chcę się wyspać, to zamykam drzwi do pokoju, bo on o 4-5 rano już szuka pretekstu do zabawy. Mimo że jest wygoniony, bo co wieczór jest rajd po chałupie z Ebi i wariowanie aż do zadyszki. Dopiero teraz pokazuje temperamecik.
No i tyle u nas
Edit: Krówka dała się w końcu złapać
No, to wieczór mam spokojny.