Dziękuję
Był problem z kotami, nie powiem, ale i tak musiałam zrobić zdjęcie na konkurs, więc nie miałam wyboru. Współpracowałam z Michałem. On sadzał koty, a koty uciekały. W końcu zaczęłam sama koty zanosić na tło i tak już zostawały. Jednak co mami to mami
Tak samo jak robiłam ten swój autoportret z Tosią. Wpierw 2 dni fotografowałam Michała z kotami i to była jedna wielka szarpanina. Po dwóch dniach wkurzyłam się i ja brałam koty na ręce i jakoś szarpania nie było
jolabuk5 pisze:Gratulacje! Nagroda Ci się należała - piękne koty i zdjęcia
Dziękuję
Moli25 pisze:8O oezu zamurowalo mnie kompletnie
Co za przepiękne zdjęcia
Na zdjęciu to Ty Klaudia?
Fenomenalne.
Jak takie zdjęcie zajęło 2 miejsce, ciekawa jestem jak wyglądają portrety 1 i 3 miejsc
Bardzo dziękuję
NA zdjęciu to ja.. niestety
w pierwszej wersji miał być m. z kotami, ale po dwóch dniach szarpaniny dałam sobie spokój z m i kotami
Bardzo dziękować
aga66 pisze:Fajnie, że się pokazałaś. Nie wiem jak udało Ci się pokazać czarną Tosię na czarnym tle? Zagadka dobrego fotografa zapewne
Super focie, naprawdę. Kubuś skaczący taki śmieszny z dużym tyłeczkiem
Ty to zawsze zauważysz nieproporcje u kotów
mir.ka pisze:Super zdjęcia
A czarne zdjęcia czarnego kota to mistrzostwo
Bardzo dziękuję
Gosiagosia pisze:
Dziękujemy! i nawzajem
Moli25 pisze:Już tu bylam 4 raz i podziwialam zdjęcia
Ooo
My na Wigilii zostajemy w domu z kotami. I cieszę się z tego powodu. Odpocznę. Nie będę się gonić. Co roku to my jezdzimy na wigilię do rodziny do Siemianowic. Ja wiozę tyle jedzenia swojego ile jest na całej wigilii i to dla dwóch rodzin, a dokładnie dla czterech, nasze rodziny mieszkają w dwóch blokach w dwóch mieszkaniach, więc wigilię były podwójne. no i prezenty. Co roku jest to jeden wielki stres, gonitwa z czasem. I ligistyką - bo jak upchnąć w aucie te wszystkie garnki, żeby się nie wylało i nie było katastrofy. I co roku mówię, że więcej już nie pojadę, bo mam takiego jeżdżenia dość. To my wiecznie musimy kursować.
No to w tym roku nie jedziemy. Teściowej zabrakło, a moja mama w pracy. Część rodziny wyjechała, a siostra nas zapraszała, ale nie jadę. jestem tak zmęczona ostatnimi wydarzeniami, pracą bez dnia wolnego od rana do świtu, że ostatnie co mi się chce to jeszcze zazynać się, żeby jechać na wigilię. Dla mnie ten dzień, prócz spotkania z rodziną, nie ma żadnego znaczenia.
Nie lubię też zostawiać kotów w ten dzień. Boje się zawsze wypadku samochodowego, bo w tym dniu wielu jezdzi jak wariaci.
Ostatecznie zawsze jest fajnie na wigilii u rodziny, no ale ja w tym roku straciłam ducha świąt. I tylko mnie ten cały cyrk denerwuje. I z prezentami również się ogarniaczam. W zeszłym roku kupiłam wszystkiego dla każdego tak dużo, że zbankrutowałam a do tego wyczerpałam pomysły zupełnie. W tym roku symbolicznie.
Ale cieszę się na Wigilie w domu. Na luzie. Przygotuje nasze dania i to w ilości dla nas a nie dla pułku garnizonu desantu i czego tam jeszcze. Czuje wielką ulgę, że nie będę musiała z tymi garami kursować. Będą "selerryby" i "weganskie ryby panierowane w occie" i wiadomo, to co zawsze czyli barszcz, uszka, (u nas tego nigdy nie było), dwie kapusty, ziemniaki, sos - co tam jeszcze. Moczka i makówki to mamy działka. A ja robię potem taką mini wigilię w weekend, bo m. ma urodziny i przyjdzie jego taka i siostra z rodziną. Oni właśnie wyjechali, a i michał i siostra mają urodziny w tym czasie. Więc wtedy przygotuję też gołąbki staropolskie z sosem z suszonych grzybów.
Aaa i pierniczki będę piec. A może do mamy pójdziemy w któryś dzień świąt. Pewnie tak.
Koty mają prezentów mnóstwo. Schowane w szafie - zabawki, fretki, wędki - nie wiem co jeszcze. I dokupię smakołyków.
Nie mam choinki. Ale mam całe mieszkanie w lampkach. Choinkę miałam zawsze dla kotów, ale jakiegoś wielkiego szału nie było. A dziś w nocy zrobiłam oczy jak pięć złotych, bo przyszła mi do głowy myśl, że skoro nie ma choinki, to gdzie szukać prezentów?