A może mogłabyś chodzić na jogę łagodną? U nas jest wiele osób, które mają problemy z kręgosłupem i zamiast rehabilitacji wybrały jogę. Są to kobiety, które mają 25 lat ale i 60. Ostatnio o tym rozmawialiśmy właśnie
Sihaja pisze:Hej
Miłego dnia
Miłego dnia
sabianka pisze:U nas w piątek było zastępstwo na jodze. Prowadził niejaki Boguś - na oko 50+ (nawet duży plus) ale ciało miał naprawdę imponujące (w sensie, że takie zwarte i ładnie wymodelowane, żadnego brzuszka czy innych "zwisów" jakich można by się spodziewać po facecie w takim wieku). Aż mi się głupio zrobiło chociaż niby nie mam problemów z akceptacją swojego ciała.
I bardzo fajną jogę poprowadził, taką mega spokojną, na długo zostawaliśmy w pozycjach i bardzo długa relaksacja była na koniec - było idealnie jak na te trzydzieści kilka stopni.
Teraz mam przerwę na dwa tygodnie, zawiesiłam karnet bo wyjeżdżamy i czekają nas inne atrakcje
To jest joga yin. My też mieliśmy. Ciężkie to, bo jest mocne rozciaganie. Ale przeleciało jak z bicza...
U nas jedna babeczka zważa na pogodę, a druga nie
No i poziom ciężkości na naszej jodze wystarczy mi na kolejne lata. Ale fajnie, że tak jest, bo gdybym nie cierpiała i nie wylewała z siebie hektolitrów potu, to może nie czułabym że jest po co chodzić i że coś mi to daje. I nie muszę szukać dodatkowego wysiłku. Mogę chodzić 3 razy w tygodniu, więc sporo.
Oprócz tego rolki i hulajnoga i czasem rower. Dziś rano wstałam, spojrzałam w lustro i moje nogi coraz lepiej prezentują się nad kolanami - magia jakaś
Może dojdę do jakichś efektów!
Chociaż cellulit hula na całego i w ogóle się tego nie wstydzi
Jak to pisałam to przypomniałam sobie, że zawsze powtarzałam, że nie będę chodzić na zajęcia z innymi ludźmi, nie lubię się pocić szczególnie wśród obcych, nie lubię się męczyć i obrzydza mnie ciało ludzkie, więc nie będę robić jakichś dziwnych rzeczy - no to poszłam na jogę i mam to wszystko
Na pierwszych zajęciach w ogóle nie wiedziałam czego się spodziewać. I jak już byłam na nich to byłam w szoku, to było dziwne, nieraz i obrzydliwe, wstydliwe, poniżające. Mam na myśli asany, które chciałoby się wykonywac w samotności. Wpadałam w panikę jak obok był jakiś facet. A teraz? Mam to w nosie. Nie wstydzę się. Nawet jak nie umiem ustać na jednej nodze a wszyscy stoją. Poniżające pozycje robię bez mrugnięcia okiem. Czy obok jest facet czy nie to mi to nie szkodzi. I zaczęłam akceptować ciało. Na jodze musimy przebywać twarzą w twarz z różnymi częściami ciała. Np trzeba wziąć paluch u nogi i coś tam z nim robić. Nigdy bym nie pomyślała, że mam się trzymać za paluch
coś okropnego. A teraz trzymam paluchy i wywijam nogami
Ogólnie sporo się zmieniło i jestem mega zadowolona, że się zdecydowałam chodzić i że wytrwałam. Bo dla mnie to już zasługuje na medal, bo ja byłam ostatnią osobą, którą by można było w takie coś wplątać.
A wczoraj jeden kolega powiedział, że jak się wytrzyma trzy tygodnie to już potem jest luz.
Jeju i nawet w takie upały tam chodzę. I dziś sobie nie wyobrażam, żeby ćwiczyć samotnie jogę w domu. Na yt jest parę instruktorek,ale to by była porażka. Wszystko robiłabym źle. A na zajęciach jednak instruktorka nas ustawia, poprawia. Np nadal zdaża mi się robić źle psa z głową w dół, niby banał a jednak nie.
Dobra, koniec tego bredzenia o jodze
ale szok normalnie, że tam chodzę. Sama siebie podziwiam
Bo dla mnie to naprawdę sukces.
A tu niedzielna wyprawa na Chechło. Przejechane w jedną i w drugą stronę dookoła jeziora (ok 10 km oczywiście po asfalcie)
Powiem Wam, że jeżeli chcecie mieć trening, ale rolki nie dla Was, a na rower nie ma czasu to hulajnoga jest idealna. To jak pracują nogi i biodra na tym to jest szok. I to obie. To jest naprawdę świetny trening. Raz byłam na rolkach a hulajnogi dałam bratu i jego dziewczynie. Z mojego brata się lało, ale pędził jak strzała. A jego dziewczyna tak samo zmachana. Mieliśmy iść na drugi dzien na powtórkę to nawet się nie pokazali
dali znać, że brzuch boli. Wypękali
Sabianko przypomnij gdzie jedziesz? Ja na 14dniowym wyjeździe to byłam w dzieciństwie ;(